z Koszęcina do Poznania
d a n e w y j a z d u
343.88 km
30.00 km teren
17:15 h
Pr.śr.:19.94 km/h
Pr.max:45.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1286 m
Kalorie: kcal
Rower:Author Reflex
Życiowy rekord dziennego a właściwie dobowego dystansu.
Trasa w skrócie: Koszęcin-Panki-Praszka-Grabów nad Prosną-Kalisz-Ląd nad Wartą-Pyzdry-Środa Wielkopolska-Poznań.
Wyjazd z Koszęcina w piątek o godzinie 7 rano. Zdecydowanie
później niż zazwyczaj mając w planie dłuższą trasę. Z drugiej strony byłem
bardzo dobrze wyspany, co jak się okazuje potem zaowocowało. Jeśli jest znane
pojęcie „niewyspany” to ja byłem rozumując w przeciwną stronę - „nadspany”. W
pierwszej części trasy kierowałem się wgraną do nawigacji mapą powiatów
lublinieckiego i kłobuckiego i związanym z nią profilem nawigowania typu „rower
teren” oraz własną znajomością terenu, wobec tego pojechałem na Nowy Dwór i przez
Rzyce do Cieszowej. W Hadrze skręciłem w boczną uliczkę koło piaskowni i kościoła by tamtędy dojechać do Mochały i dalej drogą gruntową prawie do
przejazdu przez remontowaną w ramach „protezy koniecpolskiej” linię kolejową
Lubliniec-Częstochowa. Za Lisowem jednak nawigacja wprowadziła mnie w leśne
drogi miejscami dość zarośnięte i mocno podmokłe a wręcz zalane po opadach z
poprzedniego dnia. I to był niestety błąd. Bardzo szybko
zakończył się komfort jazdy w suchych butach. Tak czy owak przełączyłem Garmina
na profil „rower szosa”, wskutek czego już takich sytuacji nie było, chyba, że
sam się w nie wprowadziłem jak np. za Grabowem nad Prosną chcąc uniknąć dość
ruchliwej szosy do Kalisza. Na tym pierwszym odcinku straciłem też sporo czasu,
co nie pozwoliło później zdążyć na Mszę Świętą do Sanktuarium Świętego Józefa w
Kaliszu - jednego z głównych celów wyjazdu – a więc może następnym razem? Trasa
dalej wiodła przez Panki, Praszkę czyli północnym skrajem Opolszczyzny w stronę
powiatu wieluńskiego czyli przez województwo łódzkie. Bardzo monotonny krajobraz
mijanych pól i wiosek podobnych jedna do drugiej. Gdybym nie był „nadspany” to
chyba bym zasnął. Obiektywnie trzeba jednak stwierdzić, że lasy też
się zdarzały jak na przykład w gminie Skomlin. Cały czas mokry asfalt. W Pankach
o mało nie zaliczyłem gleby a właściwie desek, gdy usiłowałem gwałtownie się
zatrzymać na mokrej drewnianej nawierzchni mostu nad Pankówką chcąc zobaczyć
jej wezbrany nurt. Ślad tego hamowania widać na zdjęciu. Na mokrych deskach,
stanowiących czasami nawierzchnie mostów trzeba bardzo uważać! W Czastarach na
wjeździe do miejscowości przymusowy postój przed sklepem dla przeczekania
ulewy. Wydawało się, że już po wszystkim lecz ledwo dojechałem do centrum
Czastar, gdy ulewa rozpętała się na nowo ze zwielokrotnioną siłą. Zatrzymałem
się pod daszkiem przy poczcie (która miała być zamykana o godzinie 15 a więc za
kilkanaście minut). Postanowiłem jednak wejść do korytarza i na stoliku dokończyć
zabrany ze sobą list do Michała i jeszcze go wysłać przed zamknięciem poczty.
Rzecz jasna wprowadziłem rower do korytarza. Pan zwrócił mi uwagę: „tu się nie
zostawia rowerów”. Cóż mu miałem odpowiedzieć? Stwierdziłem tylko, że nie zostawiam
roweru tylko jestem przy nim:).
Deszcz po niedługim czasie się zakończył, list zdążyłem wysłać – a więc w
dalszą drogę po bardzo mokrym pełnym kałuż asfalcie. Koło godziny 17 dotarłem
do Grabowa nad Prosną i po krótkiej jeździe szosą zjechałem z niej w prawo na
Biernacice i Raduchów. Tam też na nowo wpakowałem się w grząskie piachy trudne
do przebycia tym bardziej, że przy wolnym poruszaniu się natychmiast dopadł
mnie rój końskich much. Od północno wschodniej strony zaczęło też złowrogo
grzmieć….
Po godzinie 20 zajechałem na kaliski Rynek. Niestety
Sanktuarium opodal było już zamknięte…:(. Szybka decyzja: czy skierować się do Ostrowa
Wielkopolskiego na pociąg TLK o godzinie 0:17 i wracać czy jechać dalej zgodnie
z założonym planem maksimum. Rozpogodzone wieczorne niebo przemówiło na korzyść
drugiego wariantu. Wobec tego naleśnik, zupa-krem z pomidorów i kawa na
kaliskim Rynku uzupełniły moje siły. W międzyczasie zapadł zmrok pozwalający
podziwiać starówkę pięknie oświetloną latarniami. Na wyjeździe z miasta
uzupełnienie prowiantu w Tesco w perspektywie całonocnej jazdy. Postój na
smarowanie łańcucha i wymianę akumulatorów w Garminie na stacji benzynowej koło
Blizanowa i za Choczem skręt w prawo w stronę Lądu nad Wartą, który też bardzo
chciałem odwiedzić. Odcinek szosy do Lądu prowadził przez lasy i mało
zaludnione tereny. Samotna jazda leśnymi szosami w środku nocy… klimatycznie. Gwieździste niebo nad polami i lasami, choć w oddali się błyska.
Wprost nade mną Wielki Wóz. Zatrzymuję się na chwilkę na poboczu i gaszę wszystkie światła, by delektować się rozgwieżdżonym niebem nie zmąconym światłem miast. Widok u mnie w domu na Górnym Śląsku nieosiągalny. Grzmotów nie słychać a więc Bogu dzięki burza daleko ode mnie. Czasami pojedynczy
samochód z naprzeciwka zmienia światła na mijania w konfrontacji z moim reflektorem… Koło
godziny 2 w nocy zajeżdżam przed klasztor w Lądzie. Nie pozostaje nic innego jak
trochę poświecić po gmachu reflektorem i dalej. Na stacji benzynowej odświeżam
się jeszcze i posilam. Trzeba się też cieplej ubrać. Za 3 godziny odjeżdża z
pobliskiej stacji w Słupcy pociąg do Poznania, ale perspektywa dalszej nocnej
jazdy na tyle mnie nęci, że decyduję się by jechać dalej. Po pewnym czasie niebo za mną – od
wschodu – zaczyna szarzeć. Nad Wielkopolską wstaje piękny lipcowy świt.
Promienie słońca wydobywają fantastyczne smugi świateł. Dla takich chwil warto
jechać. Coraz bardziej towarzyszy mi świadomość, że jestem już bardzo daleko... Prawie cała doba na siodełku i uciekające kilometry drogi pod kołami - coś pięknego !!! Ach, gdybyż tak można było częściej....Po drodze postój w Miłosławiu. Na rynku koło godziny 5 kupuję lody w
sklepie jeszcze przed jego oficjalnym otwarciem :). Dalej kieruję się na Środę Wielkopolską, Tulce i o
godzinie 8 wjeżdżam w granice Poznania. Przejeżdżam przez Maltę i podziwiam panoramę miasta z mostu na
Warcie po czym przed godziną 9 a więc po 26 godzinach od wyjazdu staję pod poznańskim
ratuszem. Radość jest spora, cel maksimum został zrealizowany! Piękna trasa, widoki pozostaną na długo w pamięci. Rzecz jasna nie czekam do południa
na koziołki… Przez nieco senne jeszcze o tej porze centrum docieram na Dworzec
Główny skąd o g. 10:40 z 2 przesiadkami (Kluczbork, Lubliniec) trzema
zdezelowanymi kiblami (EN 57) z epoki lat sześćdziesiątych docieram zmęczony, ale
jakże pełen bogatych wrażeń do Koszęcina.
Pierwszy raz w życiu przejechałem „za jednym strzałem” taką
trasę. Poprzedni rekord życiowy sprzed 2 lat pobiłem o 130 km. Okazuje się, że
można. Warunki sprzyjały: niezbyt ciepło, trasa jakby nie było cały czas lekko
w dół (Koszęcin: 280 m n.p.m., Poznań: 85 m n.p.m.) i co najważniejsze:
bezwietrznie.
Dystans obejmuje też powrót ze stacji w Koszęcinie na
działkę.
Hodowla danieli na Nowym Dworze w Koszęcinie © TomekChorzow
Pomnik świętego Urbana papieża w Cieszowej © TomekChorzow
Dawna garbarnia w Mochale © TomekChorzow
Posterunek Lisów na linii nr 61 Fosowskie-Częstochowa © TomekChorzow
Droga na Poznań :) © TomekChorzow
Kapliczka z XIX wieku © TomekChorzow
Leśniczówka Jezioro w Nadleśnictwie Herby © TomekChorzow
Mokra szosa © TomekChorzow
Mokra szosa © TomekChorzow
Na moście na Pankówce o mało nie zaliczyłem gleby (desek). Widoczny ślad hamowania © TomekChorzow
Wzburzona Pankówka © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Starokrzepicach © TomekChorzow
W Cieciułowie © TomekChorzow
Kik - i tyle © TomekChorzow
Gmina Skomlin © TomekChorzow
Skomlin – barokowy drewniany kościół pod wezwaniem Świetych Filipa i Jakuba z dzwonnicą © TomekChorzow
Leje !!! © TomekChorzow
Dalej leje © TomekChorzow
Sanktuarium Maryjne w Czastarach © TomekChorzow
Spóle © TomekChorzow
Kopeć © TomekChorzow
Pas rowerowy na szosie - lepszy rydz niż nic :) © TomekChorzow
Grabów nad Prosną - nieczynny kościół ewangelicki z XIX wieku © TomekChorzow
Czy tędy na pewno na Poznań??? - między Grabowem nad Prosną a Kaliszem © TomekChorzow
Czegoś szuka © TomekChorzow
U bram Kalisza © TomekChorzow
Na kaliskim Rynku z Ratuszem w tle © TomekChorzow
W Kaliszu przy Sanktuarium © TomekChorzow
Mural opodal Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu © TomekChorzow
Posiłek na kaliskim Rynku © TomekChorzow
Poniższe 2 zdjęcia są zrobione w Gminie Chocz a nie na wjeździe do tej Piły, która leży na północ od Poznania i w której służyłem w wojsku.
Piła z lampą błyskową © TomekChorzow
Piła bez lampy błyskowej © TomekChorzow
Reflektor świeci na najniższym stopniu mocy © TomekChorzow
Świt nad Wielkopolską © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem Świętego Jakuba Apostoła Miłosławiu © TomekChorzow
Smaczne lody mają w Miłosławiu (zwłaszcza o 5 rano) © TomekChorzow
W Winnej Górze © TomekChorzow
Pałac w Winnej Górze © TomekChorzow
Wielkopolska szosa © TomekChorzow
Słońce nad Wielkopolską coraz wyżej © TomekChorzow
Prawie jak na Paryż-Roubaix :) © TomekChorzow
Poznań !!! © TomekChorzow
Poznańska Malta © TomekChorzow
Nad Maltą - z wieżami katedry w tle © TomekChorzow
Bazylika Archikatedralna w Poznaniu - w najstarszej siedzibie biskupiej na ziemiach Polski © TomekChorzow
Ratusz w Poznaniu © TomekChorzow
Na poznańskim Rynku © TomekChorzow
Na poznańskim Rynku © TomekChorzow
Pomnik robotników zamordowanych przez komunistów w 1956 roku © TomekChorzow
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu © TomekChorzow
343,88 km © TomekChorzow
Kategoria z rowerem w pociągu, >100 km, >200 km, samotna wycieczka, dłuższa jazda nocna, jazda całodobowa
komentarze