grudniowa Roratnio-Koszęcińska ponad-setka
d a n e w y j a z d u
128.80 km
25.00 km teren
08:32 h
Pr.śr.:15.09 km/h
Pr.max:42.50 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:958 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Wypad zaklasyfikowałem do kategorii: dłuższa jazda nocna, bo choć w zasadzie nocą głęboką nie jechałem, to jednak szybko zapadający zmrok sprawił, że zdecydowana część trasy w ciemnościach i to bynajmniej nie rozświetlonych światłami miast. Ale po kolei:
W zasadzie dwa odrębne wypady, ale jak zawsze liczę "od spania do spania", zatem dystans i czas jazdy zsumowany.
Rano po ciemku by dotrzeć przez Żabie
Doły na Roraty do Bytomia. W tamtą stronę w ciemności, ale powrót już w
blaskach wschodzącego słońca.
Dopiero o godzinie 15:15 udało się opuścić biuro. Plan
maksimum zakładał dojechanie do Koszęcina i z powrotem na rowerze. Późny wyjazd
jednak sprawił, że od razu miałem świadomość potrzeby pokonania w tej sytuacji
całej czekającej mnie trasy po ciemku. Do granicy Piekar ulubioną od niedawna
trasą przez Żabie Doły (ponownie tego samego dnia), dalej przez Rozbark i
ścieżką wzdłuż stawów do ulicy Kędzierzyńskiej. Tutaj
trzeba było włączyć lampki. W Piekarach jeszcze szczęśliwie zakończona przygoda
z wpłatomatem, który o mało nie zabrał mi karty – i dawaj – najkrótszą trasą z
ominięciem jednak ruchliwych odcinków. Na początku deprymująco działała na mnie
świadomość tylu kilometrów w ciemnym lesie przede mną, ale szybko się oswoiłem.
Z takim reflektorem można jechać w zupełnej ciemności. W drodze powrotnej mijając
stację w Koszęcinie rozważałem (ale tylko przez chwilę) pomysł skorzystania z
Kolei Śląskich, lecz świadomie puściłem ostatni pociąg, stwierdzając, że beze mnie też pojedzie….
Największa frajda w drodze
powrotnej. W lesie niesamowite widoki: tak jasna pełnia Księżyca, że można by jechać bez świateł (co też na chwilę zrobiłem). Klimat lasu nocą jest
niesamowity. Światło reflektora wydobywa z mroku coraz to nowe obrazy, cienie
drzew majaczą w oddali, trzask gałązek z boku zdradza, że tak całkiem sam to
tu nie jestem… Tak: jestem tu gościem, gospodarzami w tym lesie są inne stworzenia
Boże. Zatrzymywałem się na chwilę tu i tam, by po zgaszeniu reflektora (tylnej lampki nie używałem w lesie w ogóle) delektować się tą atmosferą i nastrojem.
Wyjeżdżając z domu nie przypuszczałem wszakże, że dzięki pełni Księżyca będzie tak
jasno. Pieszo dałoby się wędrować bez żadnego światła. W sumie warto było,
pomimo, że powrót już po północy: długa trasa i miejscami błoto w lesie dały mi
trochę w kość, ale niesamowita frajda jest. Jakby na to nie patrzeć z innej
strony: rekordowy w tym roku dystans – i to dopiero w grudniu.
w kościele pod wezwaniem Ducha Świętego w Bytomiu trwa Msza Święta roratnia © TomekChorzow
bytomski kościół pod wezwaniem Ducha Świętego © TomekChorzow
od strony Żabich Dołów wschodzi słońce © TomekChorzow
w Dolinie Górnika w Chorzowie Starym © TomekChorzow
A tu ślady z drugiej dłuższej części trasy:
dojeżdżając do Kalet drogą pożarową nr 6 przed Jędryskiem © TomekChorzow
wjazd do Jędryska © TomekChorzow
akcent kolejowy - semafory przed południową głowicą stacji w Kaletach © TomekChorzow
to już w drodze powrotnej: Kościół pod wezwaniem świętego Józefa w Kaletach na Jędrysku © TomekChorzow
jasna grudniowa noc w lesie koło Kalet (zdjęcie trochę sztucznie rozjaśnione) © TomekChorzow
księżyc na grudniowym niebie © TomekChorzow
kolejny akcent kolejowy: ET22 na czele składu kontenerów przebija się przez ciemności nocy w stronę Kalet © TomekChorzow
w ciemnościach nocy © TomekChorzow
mój własny cień na leśnej drodze © TomekChorzow
tak mnie widzą nadjeżdżający z naprzeciwka © TomekChorzow
grudniowy księżyc wychylił się zza chmur © TomekChorzow
tutaj znowu chmury usiłują go zasłonić © TomekChorzow
komin huty w Miasteczku Śląskim w leśnej przecince © TomekChorzow
Huta Miasteczko Śląskie © TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka, użytkowo, dłuższa jazda nocna