po kowidowej przerwie
d a n e w y j a z d u
13.05 km
0.50 km teren
01:03 h
Pr.śr.:12.43 km/h
Pr.max:25.70 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Jantar
Przez kilkanaście dni byłem wyłączony – nie tylko z jazdy na
rowerze. Dopadło i mnie to „jedynie słuszne” choróbsko. Miałem świadomość, że
skoro prawie wszyscy w otoczeniu zostali „ustrzeleni” – prawdopodobnie i mnie
to nie ominie. Po przebyciu choroby podtrzymuję moje wcześniejsze stanowisko:
nie sposób się przed tym do końca uchronić: ani kagańcowanie, ani kompulsywne
dezynfekowanie, ani różne zabiegi (których zresztą nie stosowałem) – jak myślę
nie zdają się na wiele. Takie wnioski wysnuwam z obserwacji otoczenia.
Bezsensowne lockdowny, #dostań w domu, #włóż sobie worek foliowy i wiadro na
łeb itd….
Dzięki Bogu przeszedłem stosunkowo łagodnie – tak sądzę,
choć czekam jeszcze na wynik RTG płuc. Myślę, że pomogła też amantadyna brana
od samego początku. W każdym razie – choróbsko jest wredne, wyniszczające:
utrzymująca się temperatura, kaszel, niepewność, w jaką stronę może się
rozwinąć…a świadomość braku odpowiedniej pomocy medycznej w razie pogorszenia, koronopanika i
histeria płynąca z mediów nie ułatwia.
Po 16 dniach od pierwszych objawów, z którymi też jeszcze
wsiadłem na rower 25 i 26 marca, dziś znowu udało się trochę pokręcić –
delikatnie, po mieście, niedaleko, ale zawsze coś.
kwietniowy zachód słońca nad Chorzowem © TomekChorzow
linia nr 131 Chorzów Batory-Tczew w miejscu, gdzie kiedyś jej dawny przebieg łączył się z obecnym w rejonie ulicy Głogowskiej © TomekChorzow
wieczorny widok w stronę Świętochłowic © TomekChorzow
jak to dobrze, że się udało po kowidzie wsiąść znowu na rower © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, samotna wycieczka