>100 km
Dystans całkowity: | 7732.80 km (w terenie 933.20 km; 12.07%) |
Czas w ruchu: | 432:31 |
Średnia prędkość: | 17.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.80 km/h |
Suma podjazdów: | 45918 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (116 %) |
Maks. tętno średnie: | 170 (98 %) |
Suma kalorii: | 141559 kcal |
Liczba aktywności: | 58 |
Średnio na aktywność: | 133.32 km i 7h 27m |
Więcej statystyk |
Górska Pielgrzymka Rowerowa z Rzeszowa do Dębowca - dzień IV
d a n e w y j a z d u
106.88 km
5.00 km teren
06:32 h
Pr.śr.:16.36 km/h
Pr.max:48.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Rano
szybkie śniadanie i w drogę, aby zdążyć na Mszę świętą do
Dębowca na godzinę 11 i nie przybyć na ostatni moment. Pada
propozycja by jechać nieco inną trasą – przez Desznicę zamiast
przez Przełęcz Hałbowską. Skoro tak – to niech będzie tym
razem inaczej niż poprzednio. Przez Hałbowską 3 razy już w życiu
jechałem. Trasa też ciekawa – może nie tak spektakularny
podjazd, ale warto było. Do Nowego Żmigrodu główną
drogą, nie ma innego wyjścia, ale ruch niewielki. Tu po dłuższym
postoju na Rynku (mamy rezerwę czasową), udajemy się w dalszą
drogę przez Osiek Jasielski. Przed Mszą Świętą udaje mi się
jeszcze odebrać moje sakwy z samochodu, by potem nie robić
zamieszania. Mszy przewodniczy i kazanie głosi kardynał Gerhard Ludwig Müller. Mimo,
że
go bardzo cenię i mimo tego, że
bardzo się starał mówić po polsku, to jednak wymowa stanowiła
sporą barierę w odbiorze słowa. Po Mszy poświęcenie wspaniałych
wieńców dożynkowych i pożegnanie z resztą grupy i w drogę!
Trasę
do Tarnowa wytyczyłem nieco inaczej niż poprzednio. W zasadzie
bardziej „na wprost”, ale z unikaniem głównych dróg. Jechałem
z ominięciem Jasła, za to przez Biecz. Wcale nie okazała się ona
łatwiejsza i szybsza. Boczne drogi kilkukrotnie wyprowadziły mnie
na strome podjazdy, takie 1:1 (choć to pojęcie wysoce umowne –
skrót myślowy w języku kolarskim). Raz nawet musiałem
kilkadziesiąt metrów pokonać z buta. Na stromych zjazdach z kolei
trzeba było hamować bardzo mocno – nawet zatrzymując się dla
schłodzenia rozgrzanych tarcz hamulcowych. Tylko kilka razy udało
mi się większą energię kinetyczną wykorzystać na podjazd pod
następne wzniesienie. W
każdym razie odwiedziłem wiele
miejsc na malowniczym Pogórzu Ciężkowickim,
w których wcześniej nie byłem, a czy jeszcze kiedykolwiek będę???
Takie
wytyczanie
trasy w poprzek dolin rzecznych ma to do siebie, że z jednej strony
jedzie się na
ogół mniej uczęszczanymi drogami ale suma przewyższeń jest
zdecydowanie większa. W każdym razie ze sporym zapasem docieram na
upatrzony pociąg osobowy i z przedłużoną wskutek spóźnienia
przesiadką w Krakowie dojeżdżam do Katowic. Potem już tylko przez
park i Tysiąclecie. Melduję się w domu nieco po północy.
Bardzo
udany wyjazd – w sumie prawie 640 km w ciągu 6 dni. Dawno się
tyle nie najeździłem – Deo gratias! Każdy kilometr jest DAREM i
ŁASKĄ!
Było
inaczej, niż podczas poprzednich edycji pielgrzymki – dłuższy
dojazd, inna trasa. Nie mieliśmy też ze sobą księdza, co jednak
zaważyło in minus na samym charakterze pielgrzymowania.
Odległość
z tego dnia obejmuje też powrót z Katowic do domu.
z Kotani wyjeżdżamy przed godziną 8 © TomekChorzow
gotowi do wyjazdu z Kotani © TomekChorzow
na Rynku w Nowym Żmigrodzie © TomekChorzow
w Dębowcu oczekując na rozpoczęcie Mszy Świętej © TomekChorzow
po mszy świętej odpustowej © TomekChorzow
procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow
procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow
niektóre wieńce dożynkowe są prawdziwymi dziełami sztuki © TomekChorzow
procesja z wieńcami dozynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow
procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow
procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow
procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow
figura Matki Bożej z La Salette niesiona w procesji © TomekChorzow
Kardynał Gerhard Ludwig Müller © TomekChorzow
figura Matki Bożej z La Salette niesiona w procesji © TomekChorzow
Kardynał Gerhard Ludwig Müller © TomekChorzow
Kardynał Gerhard Ludwig Müller © TomekChorzow
orędzie Matki Bożej z La Salette © TomekChorzow
nieoczekiwane spotkanie z księdzem Łukaszem, który prowadził naszą pielgrzymkę w 2013 roku © TomekChorzow
Kościół parafialny pod wezwaniem świętego Bartłomieja Apostoła w Dębowcu © TomekChorzow
rozległa panorama Podkarpacia © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętego Stanisława biskupa w Osobnicy © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętej Doroty w Harklowej © TomekChorzow
na rozwidleniu dróg © TomekChorzow
podjazd z którym się zmagałem © TomekChorzow
Ryglice - kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny, Panny i Męczenniczki © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Świętej Rodziny w Tarnowie - do dworca już blisko © TomekChorzow
Kategoria >100 km, pielgrzymka, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
Z Krakowa do Rzeszowa – część druga
d a n e w y j a z d u
162.50 km
7.00 km teren
09:14 h
Pr.śr.:17.60 km/h
Pr.max:48.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:918 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Trasa „nieco” dłuższa
niż poprzedniego dnia. Początkowo – do Szczucina wałem wiślanym.
Płaska, niewymagająca fizycznie trasa. Zaraz w Kopaczach obok
staranne urządzonego (MOR-u – Miejsca Obsługi Rowerzystów),
przekraczam mostem rzekę Uszwicę i kieruję się na wałem północ.
Od razu niezapomniane, wspaniałe wrażenia jazdy wśród porannych
mgieł, w blasku budzącego się dnia, w promieniach słońca
przebijających się przez nocną poduchę otulającą nadwiślański
krajobraz – cudownie. Czysta radość z jazdy! Ta poranna część
trasy była tak niezwykła i piękna (pomimo że znowu po wale
wiślanym), że pozostanie w mojej pamięci chyba na zawsze. Dla
takich chwil warto pedałować godzinami, aby je przeżyć. Tego nie
da się opisać! Poetą nie jestem i nie mam daru tak barwnego
oddawania rzeczywistości jak inni, niemniej starałem się zrobić
kilka zdjęć by choć one oddały tą atmosferę. Po prawej stronie
– poza wałami, z mgły (która osadzała się na mnie, na mojej
odzieży i na elementach roweru), wyłaniały się coraz to nowe
obrazy: a to pola kukurydzy czy słoneczników, a to winnice,
a to domki mijanych wiosek, wieże kościołów czy przydrożne
kapliczki. Niemało było też sarenek czmychających po zboczach
wału przede mną – samotnym rowerzystą podróżującym o tej
porze – wystarczy im reszty doby by spokojnie sobie pohasać. Po
lewej stronie wcale też tak monotonnie nie było: na międzywalu też
zdarzają się pola i liczne zarośla a miejscami widać też samą
Wisłę. To są też takie chwile, kiedy jazda staje się modlitwą
zachwytu na cześć Stwórcy, kiedy pieśń „Kiedy ranne wstają
zorze”, którą w tym momencie nuciłem pokonując kolejne
kilometry, oddaje głębię serca i tego, co się czuje w swoim
wnętrzu – kto wie ten wie.
Dobrze, że w pewnym na łuku
trasy momencie cofnąłem się o kilkaset metrów i zjechałem na sam
cypel naprzeciw Opatowca i Ujścia Jezuickiego, gdzie Dunajec wpada
do Wisły. Piękne, klimatyczne miejsce. W zasadzie osiągalne tylko
na rowerze – i to o takiej porze dnia. W Wietrzychowicach przeprawa
przez Dunajec ciekawym promem, napędzanym tylko prądem wody. Lina
rozpięta w poprzek rzeki nadaje mu kurs. Jeszcze w jednym miejscu za
Wietrzychowicami chwila wahania czy nie zjechać do Zalipia –
zachęcała do tego chata i drogowskaz po prawej stronie. Ostatecznie
jednak się nie zdecydowałem na pokonanie dodatkowych kilkunastu
kilometrów, mając poczucie tego, ile ich jeszcze przede mną.
Wiedziałem też że nie mogę zbyt późno zawitać do Rzeszowa aby
skorzystać z noclegu w gościnnych progach domu parafialnego księży
Saletynów. Od Szczucina już droga przez mniejsze i większe
miejscowości – wytyczona przeze mnie wcześniej przy użyciu
portalu Mapy.cz
i map Google – w zasadzie perfekcyjnie. Na
jednym tylko odcinku między miejscowościami Ocieka i Kamionka
wkopałem się w piachy (choć było to wytyczony szlak rowerowy),
ale dało radę – kilkanaście metrów trzeba było przejść z
buta. Warto było przez te piachy jednak przejechać, by dotrzeć do
szczególnego miejsca – leśnej polany z kaplicą ku czci
błogosławionego ks. Romana Sitki zamęczonego w Auchwitz w 1942
roku. Takie chwile przywołują mi na pamięć mojego śp.
Dziadka…
Im bliżej do Rzeszowa, tym częściej zdarzały się
bardzo ostre podjazdy – nawet takie "1:1", których
pokonanie na rowerze objuczonym sakwami nie było łatwe, niemniej
wszystko udało się z blatu. Na koniec opisu (choć to nie była
końcówka trasy) jeszcze jeden „obrazek” z trasy – dość
niemiły: za Rydzowem tak paskudnie zaśmiecone lasy i przydrożne
rowy, że aż mnie odrzuciło, gdy chciałem się na chwilę
zatrzymać i odpocząć w cieniu zagajnika. Ostatecznie to zrobiłem,
ale miałem poczucie przebywania na wysypisku śmieci: sterty
plastikowych butelek, puszek po piwie, opakowań po lodach –
dramat. Chyba napiszę do władz tej gminy – wstyd! Wygląda na to,
że część śmieci „wypadła” komuś z okien przejeżdżających
samochodów, ale część była przywieziona tu celowo.
Ostatnie
kilometry – zwłaszcza za Kielanówką, gdzie w delikatesach
tradycyjnie zaopatrzyłem się w prowiant, już całkiem po ciemku –
z lampką. W Rzeszowie u Saletynów nocleg i spotkanie ze znajomymi z
poprzednich pielgrzymek.
W obydwa te dni przejechałem przez
część Polski wcześniej mi nieznaną (poza Krakowem i
podrzeszowskimi okolicami), kilkanaście gmin dotknęło koło mojego
mojego roweru po raz pierwszy. Warto było przepedałować tych
dodatkowych 270 kilometrów przed pielgrzymką dla takich
niezatartych przeżyć i zobaczyć jakże malowniczy kawałek
najpiękniejszego kraju na świecie – mojej Polski!
żegnam gościnną agroturystykę "Myśliwska Szczecha" w Kopaczach Wielkich © TomekChorzow
agroturystyka "Myśliwska Szczecha" w Kopaczach Wielkich © TomekChorzow
poranne nadwiślańskie mgły © TomekChorzow
miejsce obsługi rowerzystów w Kopaczach Wielkich © TomekChorzow
poranek nad Wisłą © TomekChorzow
wał wiślany chowa się we mgle © TomekChorzow
winnice też toną w porannej mgle © TomekChorzow
rosa osadza się na rękach © TomekChorzow
wędruje sobie po Wiślanej Trasie Rowerowej © TomekChorzow
do miejsca gdzie Dunajec uchodzi do Wisły już bardzo blisko © TomekChorzow
ujście Dunajca do Wisły chowa się w porannej mgle © TomekChorzow
ujście Dunajca do Wisły © TomekChorzow
rosa i ślimak © TomekChorzow
mgły opadają © TomekChorzow
plantacje chmielu też się wyłoniły © TomekChorzow
i dalej po horyzont (prawie) © TomekChorzow
Ta tablica oznajmia, że do przeprawy promowej przez Dunajec już blisko © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej w Wietrzychowicach © TomekChorzow
drewniana zabytkowa dzwonnica przy kościele w Wietrzychowicach © TomekChorzow
Prom w Wietrzychowicach © TomekChorzow
na promie w Wietrzychowicach © TomekChorzow
po zejściu z promu w Wietrzychowicach © TomekChorzow
Kurhan tatarski w Siedliszowicach © TomekChorzow
zalipiańska chata zachęca by podjechać do Zalipia, ale ja widząc, że byłoby to dodatkowe 16 km - zrezygnowałem © TomekChorzow
pomnik unieszkodliwiania azbestu w Szczucinie.... bez komentarza © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny w Szczucinie © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętej Anny w Wadowicach Górnych © TomekChorzow
wnętrze kościoła pod wezwaniem świętej Anny w Wadowicach Górnych © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Rydzowie w gminie Mielec © TomekChorzow
droga w sam raz na rower - Podkarpacie © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny Aleksandryjskiej we wsi Ocieka w gminie Ostrów © TomekChorzow
koniec zakrętów (na razie) © TomekChorzow
Czy tędy na pewno do Rzeszowa ?? - piach coraz bardziej grząski © TomekChorzow
leśna kaplica pod wezwaniem błogosławionego księdza Romana Sitki - męczennika zamordowanego 12 października 1942 roku w Auschwitz © TomekChorzow
pozostałości starego dębu w Wolicy Ługowej pod Sędziszowem Małopolskim © TomekChorzow
piękny, jeszcze letni dzień zaczyna się chylić ku zachodowi na Podkarpaciu © TomekChorzow
końcówka jednego z ostatnich podjazdów © TomekChorzow
ostatnia na dziś tablica miejscowości już po ciemku © TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka
Z Krakowa do Rzeszowa – część pierwsza
d a n e w y j a z d u
114.33 km
2.00 km teren
06:03 h
Pr.śr.:18.90 km/h
Pr.max:35.50 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:399 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Po siedmiu latach przerwy postanowiłem znowu wyruszyć na trasę
Górskiej Pielgrzymki Rowerowej z Rzeszowa do Dębowca.
Zależało mi jednak, by nieco do trasy jeszcze dołożyć. Kiedyś
udało mi się dojechać z Tarnowa do Rzeszowa, ale pozostawała luka
między Krakowem a Tarnowem. Chciałem też przejechać Wiślaną
Trasą Rowerową na wschód od Krakowa. Początkowy pomysł, by
jechać już z domu upadł – byłoby to za dużo nawet na 2 dni,
zważywszy, że zmrok zapada już wcześnie. Biorąc także pod
uwagę, że pakowałem się dopiero bardzo późnym wieczorem,
zadecydowałem o wyjeździe do Krakowa pociągiem o godzinie 9 z
Katowic. Miałem nocleg zarezerwowany w agroturystyce w Kopaczach Wielkich.
Po wyjściu z dworca przejechałem koło Bramy Floriańskiej, przez
Rynek i udałem się … na zachód. Chciałem się przejechać
wpierw północnym brzegiem Wisły ścieżką po wale. Zgodnie z
planem udało mi się dojechać do znajdującego się w rejonie węzła Tynieckiego mostu na Wiśle biegnącego wzdłuż
autostrady i dopiero stamtąd pojechałem trasą południową w
stronę centrum, odwiedzając po drodze – (a jakże by inaczej) –
Łosiówkę. Kładką Ojca Bernatka wróciłem na północną stronę
Wisły, na której już pozostałem aż do Mostu Wandy. Dalej Wiślaną
Trasą Rowerową, generalnie na wschód, choć zakola sprawiają, że
się sporo nadkłada. Trasa w miarę bezpieczna (przy niedużym ruchu
rowerowym, jaki panował we wtorkowe popołudnie), jednak nieco
monotonna. Kilometry ciągną się bardzo, gdy po horyzont widać
tylko wał wiślany…
Im dalej od Krakowa, tym częściej po drugiej stronie Wisły pojawiają się ciekawe elementy krajobrazu - jak np. Klasztor Pijarów w Hebdowie czy wzgórza zwiastujące bliskość Gór Świętokrzyskich.
W każdym razie i tu można doświadczyć jak piękna jest Polska!
Przed Uściem Solnym trasa zjeżdża do
miejscowości, co urozmaica jazdę. Uście Solne stanowiło
ostatnią dostępną miejscowość, gdzie mogłem zaopatrzyć się w
prowiant na kolację i następny dzień. Nocne schronienie znalazłem
w gościnnych progach Myśliwskiej Szczechy.
Po drodze mała awaria: zerwałem spinkę łańcucha, zbyt gwałtownie chcąc przyspieszyć. Na szczęście zapasową spinkę miałem ze sobą, niemniej nikt z jadących po wale wśród pustkowia rowerzystów się nie zatrzymał, by zaoferować pomoc.....
w pociągu Intercity IC 6300 WYSPIAŃSKI z rowerem © TomekChorzow
brama Floriańska w Krakowie © TomekChorzow
Kościół Ojców Pijarów pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Krakowie © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela i świętego Jana Ewangelisty w Krakowie © TomekChorzow
na krakowskim Rynku © TomekChorzow
na krakowskim Rynku © TomekChorzow
na krakowskim Rynku © TomekChorzow
Błonia w Krakowie © TomekChorzow
zamek w Przegorzałach - jedna z niewielu pozostałości architektonicznych po III Rzeszy w Krakowie © TomekChorzow
Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze w Krakowie © TomekChorzow
Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze w Krakowie © TomekChorzow
przy kościele Salezjanów na Łosiówce © TomekChorzow
kościół Salezjanów na Łosiówce © TomekChorzow
Kraków - Wawel © TomekChorzow
z Wawelem w tle © TomekChorzow
kościół i klasztor Ojców Paulinów na Skałce w Krakowie © TomekChorzow
Kładka Ojca Bernatka w Krakowie © TomekChorzow
pogańskie miejsce kultu w Brzegach koło Krakowa © TomekChorzow
Grabie - kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny © TomekChorzow
Grabie - Boża Męka na ścianie kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny © TomekChorzow
do Szczucina 109 km - drogowskaz we wsi Grabie © TomekChorzow
most kolejowy nad Wisłą na północnej obwodnicy Krakowa © TomekChorzow
na Wiślanej Trasie Rowerowej w wrześniowy upalny dzień © TomekChorzow
po horyzont wał wiślany © TomekChorzow
kieruję się na Szczucin © TomekChorzow
klasztor Pijarów w Hebdowie po drugiej stronie Wisły © TomekChorzow
po drugiej stronie Wisły zaczyna się pojawiać pofałdowany krajobraz © TomekChorzow
Fasada kościoła pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Uściu Solnym © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Uściu Solnym © TomekChorzow
Rynek w Uściu Solnym © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Uściu Solnym widziany z Wilśanej Trasy Rowerowej biegnącej po wale © TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
do Brudzowic z okrążeniem lotniska 5 sierpnia 2022r.
d a n e w y j a z d u
102.44 km
15.00 km teren
06:12 h
Pr.śr.:16.52 km/h
Pr.max:57.40 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:901 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Właściwie
już niemal tradycyjna trasa do Przychodni w Brudzowicach na
kontrolę. 2 lata temu w czerwcu, przed rokiem w lipcu a teraz w
sierpniu. Od bardzo dawna nie przebyłem trasy o długości ponad 100
km. Nareszcie się znowu się udało. Upalny skwarny dzień
oczywiście wymagał więcej wysiłku, ale warto było – dla tych
już nieco przykurzonych wspomnień z poprzednich lat, kiedy to po
obu stronach drogi ścielą się łany kukurydzy, kiedy zachwyca
szeroka przestrzeń – tak niedostępna na moich najczęstszych
miejskich trasach. Po raz trzeci w to samo miejsce, po raz trzeci
trasa w zasadzie taka sama, ale jednak wzbogaciłem
się o nowe
spostrzeżenia. Kolejny budynek, obok którego przejeżdżałem już
tyle razy zaciekawił mnie właśnie teraz: dawny ratusz w
Brzezinach, pełniący obecnie funkcję siedziby Miejskiego
Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Piekarach
Śląskich . Udało
się też po raz pierwszy dojechać na platformę widokową od
wschodniej strony lotniska i stamtąd zaobserwować start Airbusa
A321 odlatującego do Sztokholmu. W drodze powrotnej kolejne odloty –
tym razem od zachodniej strony lotniska. Nie sposób nie zauważyć
też postępów przy odbudowie linii
kolejowej nr 182. W Pyrzowicach widać zarys peronu a w wielu
miejscach stoją już słupy trakcyjne. Pojawiły się także
semafory.
dawny Ratusz w Brzezinach Śląskich © TomekChorzow
budynek zakładu świętego Antoniego w Brzezinach Śląskich w stylu modernizmu przedwojennego © TomekChorzow
między polami kukurydzy © TomekChorzow
w oddali widać piekarską bazylikę oraz wieżę kościoła na Kalwarii © TomekChorzow
tu wysypują śmieci ludzie marginesu, elementy aspołeczne i wszelkiej maści debile - napis na drzewie w zagajniku na terenie Dobieszowic (wspomnianych śmieci już tam nie ma) © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Siemoni © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Pyrzowicach © TomekChorzow
odbudowa linii kolejowej nr 182 w okolicach Pyrzowic © TomekChorzow
odbudowa linii kolejowej nr 182 w okolicach Pyrzowic © TomekChorzow
w Pyrzowicach widać już zarys peronów © TomekChorzow
w Pyrzowicach widać już zarys peronów © TomekChorzow
w trakcie prac serwisowych © TomekChorzow
Airbus A321 linii Wizz Air staruje do Stokholmu © TomekChorzow
Airbus A 321 ostro wznosi się po starcie © TomekChorzow
Airbus A 321 ostro wznosi się po starcie © TomekChorzow
kapliczka w Brudzowicach © TomekChorzow
rozgrzany las pomiędzy Brudzowicami a Zendkiem © TomekChorzow
Zendek - przydrożna kapliczka © TomekChorzow
z lotniskiem w Pyrzowicach w tle © TomekChorzow
odbudowa linii kolejowej nr 182 w okolicach Pyrzowic © TomekChorzow
odbudowa linii kolejowej nr 182 w okolicach Pyrzowic © TomekChorzow
Boeing 727 linii Ryanair właśnie wystartował w lot do Dortmundu © TomekChorzow
nad zbiornikiem Kozłowa Góra © TomekChorzow
mural na wiadukcie linii kolejowej nr 131 przy wjeździe na Żabie Doły od strony Bytomia © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, samotna wycieczka, >100 km
znalazłem cis Donnersmarcka
d a n e w y j a z d u
118.23 km
30.00 km teren
07:22 h
Pr.śr.:16.05 km/h
Pr.max:39.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:777 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Wyjazd do Koszęcina z Piotrem i Bartkiem.
Po raz pierwszy wspólnie przemierzyliśmy tą trasę, jednak wspólny powrót okazał się niemożliwy: Brak świateł oraz wystrzał dętki Bartka 200m przed dotarciem do punktu docelowego sprawiły, że w drogę powrotną udałem się samotnie. Jadąc dobrze mi znana trasą z Kalet w stronę uroczyska Głęboki Dół wreszcie udało mi się odnaleźć cis Donnersmarcka. Powrót od Nakła już całkiem po ciemku. Od Bytomia dawniej jeździłem chodnikiem wzdłuż torów tramwajowych od osiedla Arki Bożka. Spróbowałem skorzystać z tego wariantu, ale niestety - odcinek ten jest obecnie bardzo zarośnięty.
z Bartkiem i Piotrem przy zbiorniku Kozłowa Góra © TomekChorzow
Stanica Donnersmarcka koło Kalet © TomekChorzow
cis Donnersmarcka koło Kalet © TomekChorzow
ruch na górce rozrządowej na stacji Tarnowskie Góry © TomekChorzow
zestawy kołowe na stacji Tarnowskie Góry © TomekChorzow
Kategoria >100 km, nie-samotna wycieczka, wyjazd rodzinny
do Brudzowic z okrążeniem lotniska
d a n e w y j a z d u
102.05 km
15.00 km teren
05:53 h
Pr.śr.:17.35 km/h
Pr.max:53.80 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:826 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Przed południem wyjazd do Brudzowic. Planowałem dotrzeć na
godzinę 10.15 do Centrum Medycznego "Primus" na umówioną wizytę w gabinecie
lekarskim - podobnie jak 12 czerwca 2020 roku. Udało się to połączyć z ciekawą wycieczką. Okrążyłem lotnisko w Pyrzowicach
– jadąc „tam” od wchodu a wracając – od zachodu.
Na wschód od Pyrzowic widać postęp prac przy odbudowie linii kolejowej nr 182 Tarnowskie Góry – Zawiercie. W kierunku wschodnim trwa usuwanie krzaków, drzew i zarośli z pasa kolejowego. Powrót przez Ossy, tamę zbiornika Kozłowa Góra oraz Las Dioblina w Piekarach Śląskich.
kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Siemoni © TomekChorzow
linia kolejowa nr 182 Tarnowskie Góry - Zawiercie w trakcie odbudowy - widok w kierunku wschodnim z miejsca przecięcia z ulicą Wspólną w Mierzęcicach. Widać już częściowo ustawione słupy trakcyjne © TomekChorzow
linia kolejowa nr 182 Tarnowskie Góry - Zawiercie w trakcie odbudowy - widok w kierunku zachodnim z miejsca przecięcia z ulicą Wspólną w Mierzęcicach. Widać już częściowo ustawione słupy trakcyjne © TomekChorzow
w Brudzowicach © TomekChorzow
z Brudzowic można dostrzec Elektrociepłownię CEZ w Chorzowie © TomekChorzow
wiatrołomy w okolicy Zendka © TomekChorzow
zza kierownicy roweru © TomekChorzow
Zendek - przydrożna kapliczka © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa i Męczennika w Zendku © TomekChorzow
widok w kierunku lotniska w Pyrzowicach - lotów niewiele © TomekChorzow
minąłem Ossy © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, >100 km
do Krakowa po raz pierwszy na rowerze
d a n e w y j a z d u
150.61 km
30.00 km teren
08:57 h
Pr.śr.:16.83 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:971 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Dawno temu powstały zamiar udało się wreszcie zrealizować –
przejechać choć kawałek Wiślanej Trasy Rowerowej. Małe
możliwości manewrowe, jeśli chodzi o termin, a właściwie ich
brak, sprawiły, że jedyna realna data realizacji wyjazdu przypadła
na sobotę 19 czerwca. Powstało mi w głowie kilka wariantów: na
przykład taki, by wyruszyć po pracy w piątek, przejechać przez
Lasy Murckowskie, jeszcze w widoczności, a całą WTR pokonać po
ciemku i dotrzeć do Michała przed g. 7 rano. Ostatecznie stanęło
na tym, że w miarę się wyspałem i po godzinie 4, wyruszyłem, nie
używając w zasadzie wcale lampki. Przejazd przez Radoszowy, Lasy
Panewnickie, Murckowskie i dalej Siągarnię, zajął sporo czasu, co
sprawiło, że na punkcie początkowym pokonywanego odcinka WTR
pojawiłem się dopiero o godzinie 9:30.
Po drodze – za
Siągarnią miłe towarzystwo przygodnie spotkanego rowerzysty z
Giszowca i wspólne kilka kilometrów trasy. W Lędzinach warto było
wjechać na Górę Klimont pod kościół pod wezwaniem Świętego
Klemensa, by podziwiać rozległy krajobraz. W Bieruniu nieco
pokluczyłem, ale dzięki temu odwiedziłem Rynek, sanktuarium
świętego Walentego oraz zabytkową groblę z kładką przerzuconą
nad ulicą Chemików. Z Bierunia ścieżka rowerową w stronę
Oświęcimia, ale chcąc uniknąć niebezpiecznego odcinka przez
Babice, zaraz za mostem na Wiśle skręciłem w lewo i przez nieco
zarośnięte tereny, częściowo po wale wiślanym, przekraczając na
koniec Wisłę w końcu dojechałem do wspomnianego punktu
początkowego na WTR. Wtedy słońce zaczęło już mocno przypiekać
i upał stawał się coraz bardziej dotkliwy. Cała trasa nie
zacieniona, w pełnym słońcu. W Miętkowie zjechałem do
zabytkowego kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej,
który jak się okazało (o czym nie wiedziałem) jest kościołem
przeniesionym w latach siedemdziesiątych z Niegowici, gdzie
posługiwał ks. Karol Wojtyła zaraz po święceniach kapłańskich.
Starałem się zasadniczo trzymać wytyczonego śladu toteż z
Mętkowa wróciłem jak najszybciej na WTR jeszcze przed zakolem
wokół Płazianki.
Nie przypuszczałem,
że na tak (teoretycznie) nizinnej trasie spotka mnie niedługi
aczkolwiek wymagający podjazd. Po krótkim postoju przy kościele w
Kamieniu dość długi zjazd wprost na stopień wodny wraz z elektrownią w Łączanach.
Stamtąd już południową stroną Wisły, gdzie trasa już większą
częścią wiedzie drogami poza koroną wału. W Facimiechu
uzupełnienie płynów w sklepie. W sumie wypiłem ponad 4,5 litra
płynów, co i tak nie było w sumie dużą ilością zważywszy
na ogromny skwar i przebyty dystans. Przed Tyńcem oczekiwane
spotkanie z Michałem, który wyjechał mi naprzeciw. Dzięki jego
przewodnictwu nawiedziliśmy wspólnie Tynieckie opactwo Benedyktynów
i Zakrzówek, który wcześniej kojarzył mi się tylko z
kamieniołomem, w którym w czasie wojny pracował Karol Wojtyła.
Dopełnienie dnia stanowiły miłe chwile spędzone we wspólnocie salezjańskiej na Łosiówce z Michałem i jego współbraćmi.
Przejazd na dworzec przez bardzo zatłoczony Kraków i wygodny powrót
do Katowic Kolejami Śląskimi. Bardzo udany dzień, mimo sporego wysiłku, jaki włożyłem
w pokonanie tej trasy (a może właśnie dlatego). Potrzebna mi była
taka wycieczka po wielu ostatnich wyjazdach z rzadka tylko
wybiegających poza Chorzów. Dystans podany wyżej obejmuje też powrót na rowerze z
Katowic.
Kategoria >100 km, nie-samotna wycieczka, samotna wycieczka, wyjazd rodzinny, z rowerem w pociągu
śnieżna (nieco), grudniowa ponad-setka
d a n e w y j a z d u
117.32 km
30.00 km teren
08:06 h
Pr.śr.:14.48 km/h
Pr.max:32.50 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:940 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Cel wyjazdu dość jednoznaczny – tym razem należało zawieźć dokumenty
do Koszęcina. Zachęcająca pogoda sprawiła jednak, że jak to często bywa - na etapie decyzyjnym rower
wygrał jako środek transportu z pociągiem (oczywiście tym razem nie musząc
nikogo i niczego przewieźć, samochodu w ogóle nie brałem pod uwagę). Wyjazd z
domu nieco później niż pierwotnie zamierzałem, ale dzięki temu chyba
najbardziej malowniczy odcinek trasy – przez ustrojone szadzią Żabie Doły już przejechałem
w jasnym. Zachwycające dzieło Stwórcy – wszystkie drzewa, zarośla, chaszcze,
pokryte białą koronką szadzi, jakiej żadna ręka ludzka by nie uczyniła.
W pewnym momencie zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem
jadąc na Accencie wyposażonym w spd-y ze względu na śliskość nawierzchni.
Chwilami jechałem z butami wypiętymi z pedałów – dla bezpieczeństwa, ale i tak
nie było źle. Biało było w lasach – i tam większa czujność. Po drodze Las
Dioblina w Piekarach Śląskich – ostatnio lubię tamtędy jeździć – od czasu, gdy
odkryłem tą dogodną drogę rowerową. Potem już najkrótszą trasą do Koszęcina, by
zdążyć na czas. Na skrzyżowaniu drogi nr 6 i nr 8 ktoś rozbił Corsę i porzucił.
Po co tam wjeżdżał? Ślady na śniegu skazywały, że musiał nieźle grzać i nie
opanował pojazdu. Rozwalony przód, rozbita przednia szyba i wywalone 2 przednie
poduszki, to chyba najważniejsze uszkodzenia. Zadzwoniłem na policję podając
współrzędne GPS, bo może to egzemplarz skradziony? W drodze powrotnej nie tylko
przejazd inną trasą niż „tam” – przez Uroczysko Głęboki Dół, Tłuczykąt, Sowice
(gdzie staram się nawiedzać grób śp. ks. Jana Rudola, któremu wiele
zawdzięczam). Miłe spotkania rodzinne w Koszęcinie i w Świerklańcu dopełniły
satysfakcji z wycieczki. Rzadziej się teraz widujemy z powodów wiadomych….
Przy drodze z Kalet do Głębokiego Dołu pozytywne odkrycie:
nowa stanica rowerowa (podobna do tej w Alei Dębów na Truszczycy), ale wstyd –
dopiero w domu się zorientowałem, że to zaraz obok niej rośnie Cis
Donnersmarcka - najgrubsze drzewo tego gatunku na terenie Lasów Państwowych –
nie rozglądałem się po prostu za nim. Trzeba tam znowu pojechać.
Praktycznie od Szarleja tą sama trasą przez Żabie Doły,
tyle, że już całkiem po ciemku. W końcówce jeszcze – jak to widać ze śladu
dokręcanie po zakamarkach Maciejkowic i pętla wokół Azotów.
Bardzo udany wyjazd, kolejna ponad - setka i to przy
temperaturze bliskiej zeru. Warto było się tak przewietrzyć, szkoda tylko, że
dni takie krótkie. Z wdzięcznością Bogu i ludziom kończę wyjazd w domu po 117
km.
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
szron przyozdobił Żabie Doły © TomekChorzow
staw Dioblina © TomekChorzow
w lesie Dioblina © TomekChorzow
nad Zbiornikiem Kozłowa Góra © TomekChorzow
nad Zbiornikiem Kozłowa Góra © TomekChorzow
w lesie koło Kalet ktoś rozbił samochód i uciekł © TomekChorzow
na drodze pożarowej nr 6 w pomiędzy Miasteczkiem Śląskim a Kaletami © TomekChorzow
u siebie na działce w Koszęcinie © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Koszęcinie zabielony śniegiem © TomekChorzow
jadąc wałem Małej Panwi w Kaletach © TomekChorzow
na drodze z Kalet w stronę uroczyska Głęboki Dół © TomekChorzow
oczywiście bez szmaty (nie tylko w lesie) © TomekChorzow
w lesie śnieg © TomekChorzow
nowe miejsce odpoczynku - Stanica Donnersmarcka © TomekChorzow
zamarzło Jezioro Głęboki Dół w Pniowcu © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Sowicach © TomekChorzow
ulica ks. Jana Rudola w Sowicach © TomekChorzow
taka ładna dekoracja © TomekChorzow
końcowy stan licznika © TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka, użytkowo
do Koszęcina i z powrotem
d a n e w y j a z d u
126.09 km
35.00 km teren
07:17 h
Pr.śr.:17.31 km/h
Pr.max:36.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:869 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Pierwotny plan był inny: dojechać z Michałem i Jasiem do Koszęcina, by następnego dnia o świcie wybrać się do Kielc przez Jasną Górę. Wszystko było gotowe: lekki bagaż zabrany, dokładny ślad trasy wgrany do Gamina, ale stało się inaczej: przed Kaletami okazało się, że tylne koło Michała wykazuje znaczne bicie - trzeba było nawet popuścić hamulec, by jechać dalej. W Koszęcinie po dokładnych oględzinach okazało się, że obręcz ma tak znaczne pęknięcia, iż dalsza jazda nie jest możliwa. Decyzja jednoznaczna: Michał wraca z rowerem pociągiem z Jasiem następnego dnia, a ja wsiadam na rower i kieruję się do Chorzowa. "Kieruję się" to dość oględnie powiedziane: zaliczyłem jeszcze "po drodze" Strzebiń, Mieczysko, Brynicę i wcale nie najkrótszą drogo dotarłem do domu przed północą. Przy okazji udało się odwiedzić kilka miejsc, gdzie już dawno nie byłem: na przykład drogę na Dubiele czy aleję dębów w Truszczycy. Pierwszy raz przejechałem też (i to w obydwu kierunkach) nową ścieżkę rowerową przez Las Dioblina - między Józefką a zbiornikiem Świerlkaniec.
No i "setka"pyknęła :) - i to z pewnym okładem.
w lesie koło Chechła © TomekChorzow
Michał i Jaś przede mną © TomekChorzow
elektrownia wiatrowa z pionową osią śmigła na terenie Huty Miasteczko Śląskie © TomekChorzow
na drodze z Koszęcina na Dubiele © TomekChorzow
autoportret na leśnej drodze © TomekChorzow
użytek ekologiczny torfowisko Dubiele © TomekChorzow
skład "talbotów" na stacji w Kaletach © TomekChorzow
nastawnia w Kaletach (Klt) © TomekChorzow
stanica rowerowa na Truszczycy © TomekChorzow
zniszczony most na Małej Panwi na Truszczycy © TomekChorzow
niesamowity widok wieczornego nieba w okolicy Brynicy © TomekChorzow
wieczorny widok Stadionu Śląskiego © TomekChorzow
Kategoria wyjazd rodzinny, >100 km
do Brudzowic i dokoła lotniska
d a n e w y j a z d u
104.46 km
10.00 km teren
05:52 h
Pr.śr.:17.81 km/h
Pr.max:48.30 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Przed południem wyjazd do Brudzowic. Planowałem dotrzeć na
godzinę 12.15 do Centrum Medycznego "Primus" na umówioną wizytę w gabinecie
lekarskim. Udało się to połączyć z ciekawą wycieczką. Okrążyłem lotnisko w Pyrzowicach
– jadąc „tam” od wchodu a wracając – od zachodu. Piękny prawdziwie już letni
dzień. Upalna pogoda, toteż i słońce mnie spiekło. W tamtą stronę nigdzie się
praktycznie nie zatrzymywałem, natomiast wracając pozwoliłem sobie na małe co
nieco (też nie za wiele, gdyż zależało mi aby na godzinę 17 dotrzeć do domu). W
okolicy lotniska dziwna atmosfera: niespotykane pustki – praktycznie zupełnie
opustoszałe parkingi, na płycie postojowej rząd unieruchomionych
samolotów, „puste” niebo. Wszystko przez pseudopandemię koronopaniki
zadekretowaną przez who (celowo piszę małymi literami nazwę tej lewackiej
jaczejki). Bardzo udany wyjazd. Mimo, że to tak bliska okolica, udało się
zobaczyć kilka ciekawych, nieznanych mi wcześniej miejsc.
Wraz z porannym wyjazdem po pieczywo i wieczornym do biura
po powrocie – setka pękła.
ruiny mostu na Brynicy na pograniczu Żychcic i Brzozowic Kamienia © TomekChorzow
Centrum Medyczne "Primus" w Brudzowicach - docelowy punkt mojego wyjazdu © TomekChorzow
bociania rodzina w swoim domu © TomekChorzow
Zendek - przydrożna kapliczka © TomekChorzow
wiosenne maki © TomekChorzow
gdzieś na trasie © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa i Męczennika w Zendku © TomekChorzow
wnętrze kościoła pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa i Męczennika w Zendku © TomekChorzow
wiosenne maki © TomekChorzow
unieruchomione przez pseudopandemię koronopaniki samoloty na płycie postojowej lotniska w Pyrzowicach © TomekChorzow
Sączów - Kościół pod wezwaniem świętego Jakuba Apostoła © TomekChorzow
dwór w Dobieszowicach (lokalnie nazywany belwederem) © TomekChorzow
Kategoria >100 km, użytkowo