z rowerem w pociągu
Dystans całkowity: | 3765.61 km (w terenie 395.70 km; 10.51%) |
Czas w ruchu: | 234:23 |
Średnia prędkość: | 16.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.80 km/h |
Suma podjazdów: | 21803 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (116 %) |
Maks. tętno średnie: | 149 (86 %) |
Suma kalorii: | 21676 kcal |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 71.05 km i 4h 25m |
Więcej statystyk |
z Tarnowskich Gór do Chorzowa
d a n e w y j a z d u
43.05 km
8.00 km teren
03:06 h
Pr.śr.:13.89 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wheeler 2600
Nieco spontaniczny wypad. Najpierw na rowerze na pociąg
odjeżdżający o godzinie 6.17 ze stacji Chorzów Miasto do Tarnowskich Gór. Tam
mając nieco czasu udało się zajechać na Rynek i odświeżyć znajomość z tym
klimatycznym miastem spoglądając na nie z bliska. Przyznam, że w ścisłym
centrum nie byłem od wielu lat, a jeśli już to tylko przemykałem przez nie samochodem.
Po krótkich ale sympatycznych odwiedzinach i załatwieniu
spraw służbowych zapadła decyzja, aby nie wracać na pociąg powrotny, ale na
rowerze skierować się w stronę Chorzowa. Zachęcała do tego niezła pogoda i głód
nieco dalszej trasy – wykraczającej poza Chorzów, Katowice i Świętochłowice jak
to ostatnio bywało. Choć miałem nieodpowiedni ubiór i nie wziąłem ani zapasowej
dętki ani pompki to jednak się zdecydowałem się na wyruszenie w drogę.
Jak zwykle sporo frajdy – najwięcej przyjemności sprawił mi
przejazd przez zaśnieżony las między Reptami a Dąbrową Miejską. Ogólnie – warto
było.
Tp1 i SM15 w Tarnowskich Górach - mieście kolejarzy © TomekChorzow
na ulicy Krakowskiej w Tarnowskich Górach © TomekChorzow
kościół ewangelicki na Rynku © TomekChorzow
W tym budynku obecnie mieści się Urząd Stanu Cywilnego i Rada Miejska © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła © TomekChorzow
15 maja tu kwitł rzepak, 2 czerwca jeszcze był na polu, a 3 sierpnia już było po żniwach © TomekChorzow
w lesie na śniegu © TomekChorzow
dziki się napracowały © TomekChorzow
rozkopane przez dziki © TomekChorzow
na białym podłożu © TomekChorzow
paśnik w lesie © TomekChorzow
pochylone przez szkody górnicze domki przy ulicy Odrzańskiej w Bytomiu © TomekChorzow
"N-ka" czyli kanciok na trasie linii nr 38 w Bytomiu. Wprawne oko dostrzeże automat ŚKUP w środku © TomekChorzow
Kategoria śnieg/lód pod kołami, użytkowo, z rowerem w pociągu
częściowo po Koszęcinie
d a n e w y j a z d u
10.39 km
0.00 km teren
00:50 h
Pr.śr.:12.47 km/h
Pr.max:42.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wheeler 2600
Plan był nieco inny: zamierzałem wyjechać bardzo wcześnie do Koszęcina na rowerze by tam załatwić sprawy zawodowe i wrócić pociągiem. Nie udało się. Zbyt dużo czasu zajęło mi poranne przygotowanie i w efekcie zrobiło się na tyle późno, że trzeba było pojechać pociągiem tam i z powrotem.
drezyna pomyka od strony Lublińca © TomekChorzow
na peronie w Koszęcinie © TomekChorzow
przy ośrodku GOSiR © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, użytkowo, z rowerem w pociągu
do Katowic i z Koszęcina do domu
d a n e w y j a z d u
81.56 km
20.00 km teren
05:13 h
Pr.śr.:15.63 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wheeler 2600
Europejski Dzień bez Samochodu, a więc śmierdziel został w garażu (ale dowód rejestracyjny - nie, o czym będzie dalej). Z rana mżawka odstraszyła rowerzystów i na trasie do Katowic było ich niewielu.
Plac przed Stadionem Śląskim pokryty nowym asfaltem, Szkoda tylko że taka powierzchnia planety jest betonowana i asfaltowana. Gdzie potem ma wsiąkać woda opadowa?
Powrót z Katowic już w dość intensywnym deszczu, toteż trzeba było się nieco przebrać.
Po południu czekał mnie służbowy kurs do Koszęcina. Brak czasu uniemożliwił jazdę tam i z powrotem na rowerze. Skorzystałem jednak z możliwości jaką w tym dniu dały Koleje Śląskie i dojechałem za darmo (za rower na tej trasie też się nie płaci), legitymując się wobec konduktora tylko dowodem rejestracyjnym blachosmroda.
Pierwszy raz miałem okazję jechać składem 14WE i choć jest to pojazd, który powstał na bazie kibla, a jego parametry nie powalają, to przepaść w stosunku do EN57 jest OGROMNA: jednoprzestrzenne wnętrze, system informacji pasażerskiej, zdecydowanie lepsze odsprężynowanie, wysuwane stopnie, wygodne wieszaki na rowery słowem - to jest pojazd z innej epoki.
Po załatwieniu spraw w Koszęcinie trzeba było jeszcze udać się do Kalet a więc szosą na rowerze. W kaletach kiedy już wszystko miałem załatwione stwierdziłem że nie chce mi się czekać 40 minut na bezpłatny wprawdzie pociąg i korzystając z coraz lepszej pogody skierowałem się - tradycyjnie pożarową "szóstką" w stronę Żyglina.
Jadąc do Koszęcina wahałem się nieco czy nie wziąć Accenta, ale nie chciałem go upaprać w błocie. Okazało się, że jednak byłby to lepszy wybór - w lasach aż takiego błota nie było, ale cóż. I tak udany wyjazd: ponad 80 km przy moich skromnych możliwościach czasowych i kiepskiej pogodzie - zawsze coś co cieszy.
Na Stadionie Śląskim ostatnie przygotowania do otwarcia © TomekChorzow
14WE wjeżdża na stację Chorzów Miasto © TomekChorzow
Mój Wheeler na wieszaku wewnątrz 14WE © TomekChorzow
14WE w barwach Kolei Śląskich © TomekChorzow
14WE odjeżdża z Koszęcina w stronę Lublińca © TomekChorzow
Zjeżdżalnie na basenie na terenie GOSiR w Koszęcinie © TomekChorzow
Skutki wichury na drodze pożarowej nr 6 © TomekChorzow
Modrzewiowy młodnik w wieczornych kolorach © TomekChorzow
Modrzewiowy młodnik przegląda się w kropelkach dżdżu © TomekChorzow
Modrzewiowy młodnik przegląda się w kropelkach dżdżu © TomekChorzow
Modrzewiowy młodnik przegląda się w kropelkach dżdżu © TomekChorzow
Modrzewiowy młodnik przegląda się w kropelkach dżdżu © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, z rowerem w pociągu
2 x "K" czyli Koszęcin i Kokociniec
d a n e w y j a z d u
37.88 km
4.00 km teren
02:41 h
Pr.śr.:14.12 km/h
Pr.max:32.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Dwuczęściowa trasa: najpierw z rana pociągiem z Wheelerem do
Koszęcina by pozałatwiać sprawnie sprawy zawodowe, a wieczorem – też w celach
zawodowych ale już na Accencie do Kokocińca przez Uroczysko Buczyna.
Zawody drwali podczas Cietrzewiska w Koszęcinie © TomekChorzow
Szlak Katowice Ligota-Ruda Kocłowice wieczorową porą. Kiedyś jeździły tu pociągi osobowe z Gliwic do Ligoty © TomekChorzow
Wieczór na Uroczysku Buczyna © TomekChorzow
A tu ciekawy efekt z użyciem lampy błyskowej © TomekChorzow
Zachód słońca nad autostradą A4 w Chorzowie Batorym © TomekChorzow
Na kamienicy przy ulicy Odrzańskiej na Biadaczu ktoś napisał (ostatnie słowo wyretuszowałem) © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, z rowerem w pociągu
dokoła Babiej Góry i Pilska (prawie)
d a n e w y j a z d u
156.01 km
5.00 km teren
09:03 h
Pr.śr.:17.24 km/h
Pr.max:60.80 km/h
Temperatura:29.0
HR max:180 (104%)
HR avg:149 ( 86%)
Podjazdy:2013 m
Kalorie: 7414 kcal
Rower:Accent Nordkapp
Właśnie „prawie” dokoła, bo nie zamknęliśmy całej pętli.
Trzeba by jeszcze dojechać do Żywca dość ruchliwą drogą, a to nie miało
większego sensu.
Wspólny wyjazd z Michałem – po dłuższej przerwie udało się
razem wybrać na dość wymagającą trasę. Upalna pogoda, widoki, wspaniałe
podjazdy i jakże miłe choć niespodziewane spotkanie z Klimkiem – tak można by
określić w skrócie.
Wczesna pobudka by zdążyć do Katowic na pierwszy pociąg do
Żywca a więc na godzinę 4:30. Po drodze postój w Sporyszu a potem wspinaczka do
Sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Przyłękowie. Podjazd niezbyt
długi, ale dość wymagający – cały czas sztywno trzyma i nie daje chwili
wytchnienia. Rzecz jasna musiałem się zatrzymywać dla uspokojenia tętna (i
rozejrzenia się wokół). Nagrodą jest możliwość nawiedzenia tego jakże pięknego,
położonego w samym sercu gór sanktuarium. Na zjeździe w zasadzie ani na chwilę
nie można popuszczać klamek – widać jak jest stromo. Dalsza droga wiodła w
stronę Jeleśni – niestety szosa jest dość uciążliwa i bardzo ruchliwa. Tutaj
przy Starej Karczmie odbijamy w lewo w stronę Przyborowa i Koszarawy. Droga
cały czas się wznosi, choć dość łagodnie. Dwa razy wcześniej już tamtędy
jechałem: 29 października 2008r., kiedy to z powodu przeziębienia musiałem
skrócić trasę i zajechałem do stacji w Kurowie Suskim zaliczając po drodze z
buta Klekociny i 11 października 2010r. - wówczas pokonałem podobną trasę do
obecnej. Tym razem wzorowałem się na niej. Gdzieś pomiędzy Przyborowem i
Koszarawą nieoczekiwanie spotykamy Klimka i w stronę Klekocin jedziemy już razem. Zachęcony opisem: http://www.altimetr.pl/przelecz-klekociny.html
postanowiłem zaproponować właśnie taki wariant trasy.
Podjazd powyżej kościoła o. Franciszkanów robi się już rzeczywiście bardzo
sztywno, a końcówka to już prawdziwa ścianka. Wyłącznie przełożenie 1:1. Trzeba
się pilnować, aby przednie koło nie utraciło kontaktu z asfaltem….nachylenie na
pewno miejscami dochodzi do 20%.
Na Klekocinach (z którym to miejscem łączą mnie miłe wspomnienia
sprzed 30 lat – kto wie ten wie..) żegnamy się z Klimkiem, który wraca do
siebie, a my z Michałem zjeżdżamy w stronę Zawoi Wełczy dość kamienistą drogą.
Podjazd tamtędy na innych rowerach niż MTB w zasadzie nie byłby możliwy.
Zjeżdżając ostrożnie i omijając kamienie docieramy do asfaltu a po chwili
skręcamy w prawo w stronę Krowiarek. Po raz piąty dane mi jest wspinać się na
tą przełęcz a po raz drugi od strony Zawoi. Podjazd jest długi i gdyby nie 2 „agrafki”
to byłby bardzo „mulący”. Jest jednak na tyle łagodny, że nie narzucając zbyt
dużego tempa można jechać non stop. Na krótko zatrzymujemy się na przełęczy.
Mnóstwo samochodów na parkingu świadczy o tłumach piechurów, które zmierzają w
stronę szczytu Babiej Góry. Po szybkim zjeździe w stronę Zubrzycy skręcamy na
Rajsztag by podążyć tą malowniczą i mocno pofałdowaną drogą w stronę Lipnicy.
Tutaj uzupełniamy wyczerpane zapasy napojów i udajemy się w stronę Námestovo.
Postój i posiłek w czasie którego szacujemy odległość która nam pozostała z
uwzględnieniem dojazdu do Rajczy na ostatni pociąg na godzinę 20:26. Nie
ociągając się zbytnio kierujemy się na Zákamenné i Novoť, by po łagodnym
podjeździe około godziny 18:30 a więc ze sporym zapasem czasu wjechać na
przełęcz Glinka. Na przełęczy opuszczone i nikomu niepotrzebne budynki dawnego
przejścia granicznego.
Opuszczamy Słowację, która tym razem robi na nas
zdecydowanie korzystniejsze wrażenie niż kiedyś: nawet starsze domy zadbane i
odnowione, ukwiecone i wypielęgnowane ogródki. Widać spore zmiany. Pozostały
wprawdzie głośniki na słupach w małych miejscowościach jako relikt przeszłości.
Napotkane kościoły i kapliczki też zadbane.
Z przełęczy Glinka, na którą podjechaliśmy od Słowacji
niemal nie zauważając nachylenia, zjazd w stronę Ujsoł i Rajczy jest
zdecydowanie bardziej stromy. Szybko meldujemy się w Rajczy, a podczas
godzinnego oczekiwania na pociąg raczymy się pysznymi lodami. Przed godziną
20:30 wsiadamy do nowego Elfa, jednak zdecydowanie za mocno podkręcona
klimatyzacja zmusza do włożenia czegoś na siebie, by na katowickim peronie
znowu to zdjąć. Czy trzeba aż tak chłodzić, gdy na dworze panuje upał?
Piękny wyjazd z Michałem, wspaniałe widoki: beskidzkie
doliny, rozległa panorama nieco zamglonych Tatr, Babia Góra z „drugiej strony”,
zielone świerkowe lasy, i te strome podjazdy – istne „ścianki”. Może uda się w
niezbyt odległym czasie znowu wrócić na rowerze w te beskidzkie strony?
Kościół pod wezwaniem Chrystusa Króla w Sporyszu © TomekChorzow
Bardzo sztywny podjazd do sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Przyłękowie © TomekChorzow
Widać jak stromo © TomekChorzow
W najwyższym punkcie - kościół i probostwo zostały nieco niżej © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Przyłękowie © TomekChorzow
Podczas zjazdu warto się zatrzymać by podziwiać piękną panoramę (i ostudzić hamulce) © TomekChorzow
W Przyborowie © TomekChorzow
Po drodze niespodziewane i miłe spotkanie z Klimkiem © TomekChorzow
Michał pokonuje ostatnią ściankę podjazdu pod Klekociny © TomekChorzow
Zmęczenie i radość © TomekChorzow
Na Klekocinach żegnamy się z Klimkiem © TomekChorzow
Babią Górę już widać - przed nami podjazd na Krowiarki © TomekChorzow
Na parkingu na Krowiarkach tłok © TomekChorzow
Odpoczynek na Rajsztagu © TomekChorzow
W głębi widać Babią Górę © TomekChorzow
Zamglona panorama Tatr ze Słowacji © TomekChorzow
Babia od Słowacji - z okolic Námestovo © TomekChorzow
Novoť - kaplica przy cmentarzu © TomekChorzow
Opuszczona infrastruktura przejścia granicznego na przełęczy Glinka © TomekChorzow
Przed ostatnim zjazdem w stronę Rajczy © TomekChorzow
Kategoria >100 km, nie-samotna wycieczka, wyjazd rodzinny, z rowerem w pociągu
po Koszęcinie
d a n e w y j a z d u
15.31 km
4.00 km teren
01:07 h
Pr.śr.:13.71 km/h
Pr.max:35.50 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wheeler 2600
Nie udał się wcześniejszy plan by jechać do Koszęcina na
rowerze: zbyt mało czasu, Akcent rozgrzebany (wymiana hamulca przedniego) i
trzeba było ze sobą zabrać laptop, a więc nie było szans. Trzeba było
skorzystać z pociągu. Skoro byłem umówiony na godzinę 8 w centrum Koszęcina to
trzeba było jechać pierwszym pociągiem o 5.49 z Chorzowa Miasta. Czas jazdy 1,5
godziny. Nie wiadomo czemu pociąg ma planowy prawie półgodzinny postój w Tarnowskich
Górach. Przed planowanym spotkaniem udało się jednak odwiedzić kilka miejsc w
Koszecinie: Sroczą Górę czy park przy pałacu. Eh – ale by się jeszcze
pojeździło…zwłaszcza w taki piękny rześki ranek…
Do Koszęcina z konieczności pociągiem Kolei Śląskich - za oknem akurat stacja Chorzów Stary © TomekChorzow
Piękny poranek (w sakwie laptop) © TomekChorzow
Wieża obserwacyjna z platformą widokową na Sroczej Górze © TomekChorzow
rozległa panorama ze Sroczej Góry © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, z rowerem w pociągu
do Tych (Tychów) a właściwie do Czułowa i Wartogłowca
d a n e w y j a z d u
74.05 km
10.00 km teren
04:11 h
Pr.śr.:17.70 km/h
Pr.max:36.10 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:463 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
... i nie tylko.
Z rana wypad w znane miejsce znaną trasą do Czułowa, a wkrótce po powrocie jeszcze się okazało, że trzeba coś załatwić w Kaletach, a więc tutaj wybór padł na Koleje Śląskie i przewóz roweru. Dojazd do Kalet na rowerze nie wchodził w grę ze względu na brak czasu.
Ciepły letni poranek, panewnickie i tyskie lasy - chciałoby się dalej, ale dobre i to. Zawsze frajda z jazdy jest :)
W Kaletach powstał Mały Rynek, choć "dużego" nie ma - dobre i to. Skoro jest Mała Panew to i Mały Rynek.
Poniższy ślad obejmuje tylko pierwszą część trasy a więc do Wartogłowca.
Kościół pod wezwaniem Świętego Antoniego Padewskiego w Starych Panewnikach © TomekChorzow
W lesie panewnickim o poranku © TomekChorzow
EN 076-003 "Elf" jako pociąg osobowy Kolei Śląskich nr KS 49714 Zwardoń-Katowice zmierza w stronę przystanku Katowice Podlesie © TomekChorzow
W Wartogłowcu z tyskimi wieżowcami w tle © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem Świetego Józefa Robotnika w Wartogłowcu © TomekChorzow
A tu z dalszej perspektywy © TomekChorzow
Mała Panew w Kaletach © TomekChorzow
Mały Rynek w Kaletach © TomekChorzow
Mały jest a Dużego nie ma...nazwa na wzór np. Krakowa © TomekChorzow
W lustrze można się przejrzeć © TomekChorzow
Linia nr 131 Chorzów Batory-Tczew i linia nr 143 Kalety-Wrocław Mikołajów widziane z kładki w Kaletach © TomekChorzow
W starym kiblu EN 57 w drodze powrotnej © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
BREVET 200km
d a n e w y j a z d u
206.84 km
0.00 km teren
09:36 h
Pr.śr.:21.55 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1872 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
W sumie z licznika wyszło nieco więcej. Po raz pierwszy brałem udział w takiej imprezie. Zupełnie inna formuła niż maratony w Trzebnicy, w których startowałem pięciokrotnie, kameralna atmosfera (poniżej 80 uczestników). Ranek pochmurny - grozi zmoknięciem a w tak długiej trasie nie byłoby to przyjemne. Ciekawa trasa i przyznam, że choć niezbyt daleko od domu, to w wielu z odwiedzonych miejsc na rowerze (i nie tylko na rowerze) byłem po raz pierwszy. Mimo że nie miała charakteru trasy górskiej, to jednak była dość wymagająca. Niewiele odcinków płaskich. Pogoda sprzyjająca, choć przez większą część dnia deszcz wisiał w powietrzu. Sympatyczne towarzystwo. Owszem była grupka "ścigantów", którzy na metę dojechali dość szybko, ale większość uznała, że nie o to chodzi. Dystans w takim wypadku jednak robi swoje. Potem jeszcze podróż powrotna pociągiem przez Częstochowę i efekt w postaci sporego zmęczenia ale i radości z kolejnej "dwusetki" co przecież nieczęsto się zdarza.
W każdym razie jadąc do domu ze stacji w Chorzowie Batorym brałem pod uwagę dwie możliwości :)
a) po powrocie do domu owinę się w szmatę i pójdę spać bez mycia :)
b) umyję się i dopiero później położę się do łóżka.
Za namową Żony zwyciężyła jednak opcja b :)
Przed startem, który był wyznaczony na godzinę 8 udało mi się jeszcze nawiedzić Bazylikę Bożego Grobu.
Mój rodzinny Chorzów ma z tym miejscem szczególne związki - wieś Chorzów została założona właśnie przez Bożogrobców z Miechowa w 1257 roku.
Bazylika Grobu Bożego w Miechowie © TomekChorzow
Boży Grób w Miechowskiej bazylice © TomekChorzow
Do startu coraz bliżej © TomekChorzow
Takiego stroju nie da się kupić - trzeba go "wyjeździć" na Bałtyk-Bieszczady Tour © TomekChorzow
Na Rynku w Wolbromiu © TomekChorzow
Postój w Minodze © TomekChorzow
Na Rynku w Skale © TomekChorzow
W malowniczej dolinie Prądnika © TomekChorzow
Pod Maczugą Herkulesa © TomekChorzow
Klucze - "samoobsługowy" punkt kontrolny © TomekChorzow
Mgła gęstnieje © TomekChorzow
Na punkcie kontrolnym w Żarnowcu już robi się słonecznie © TomekChorzow
Miechowska grupa w jednakowych żółtych strojach © TomekChorzow
Na przejeździe kolejowym przepuszczamy skład podążający linią LHS w stronę Sławkowa © TomekChorzow
Już po dotarciu do mety :) © TomekChorzow
Za chwilę wsiądę do pociągu na peronie w Miechowie © TomekChorzow
Kategoria >100 km, >200 km, maraton, wyścig, z rowerem w pociągu
po Chorzowie i do Miechowa
d a n e w y j a z d u
18.68 km
0.50 km teren
01:08 h
Pr.śr.:16.48 km/h
Pr.max:36.30 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 79 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Z rana do nieco po mieście, potem powrót z pracy i zmiana roweru na Accenta. Dojazd do stacji w Chorzowie Batorym skąd pociągiem do Charsznicy. Stamtąd do Miechowa na nocleg by rano wystartować w maratonie 200 km.
Po wyjściu z pociągu jeszcze pierwsze kilometry względnie na sucho, jednak później zaczęło padać i trzeba było na szybko pod mostem założyć kurtkę. Aby uniknąć możliwości jazdy w większym ruchu zdecydowałem się nieco nadłożyć drogi co widać na śladzie. W Miechowie znajduję gościnny nocleg (podłoga) na scenie Centrum Kultury i Sportu.
Tu wysiadłem z pociagu © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, użytkowo, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
powrót z Koszęcina
d a n e w y j a z d u
54.28 km
10.00 km teren
03:16 h
Pr.śr.:16.62 km/h
Pr.max:44.60 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Jantar
Gęsty deszcz padający przed godziną 7 sprawił, że
zrezygnowałem z pomysłu jazdy do Koszęcina i z powrotem na rowerze. Wybrałem
wariant minimalistyczny mający zapewnić sprawne załatwienie spraw zawodowych w
Koszęcinie: pociągiem z rowerem tam i z powrotem. Poprawiająca się pogoda, jaką
zastałem w Koszęcinie sprowokowała mnie do zmiany planów: zamiast czekać 2
godziny na pociąg powrotny wyruszyłem do domu na rowerze. Piękna rześka pogoda,
świeże powietrze i wiosenne słońce, radość z jazdy przez wiosenny las – cóż trzeba
więcej. Szkoda tylko, że nie zabrałem lepszego roweru…., ale i tak super
wyjazd. Po drodze jeszcze miłe odwiedziny kolegi w Kaletach po wielu latach.
Super wycieczka.
Turbokiblem do Koszęcina © TomekChorzow
Resztki śniegu na działce © TomekChorzow
Opady mokrego śniegu w minionych dniach poczyniły zniszczenia w drzewostanie © TomekChorzow
Na drodze pożarowej nr 6 © TomekChorzow
Po takiej nawierzchni jedzie się lepiej niż po niejednym asfalcie © TomekChorzow
Kategoria użytkowo, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu