TomekChorzow prowadzi tutaj blog rowerowy

Tomek z Chorzowa, rowerzysta codzienny

Wpisy archiwalne w kategorii

z rowerem w pociągu

Dystans całkowity:3765.61 km (w terenie 395.70 km; 10.51%)
Czas w ruchu:234:23
Średnia prędkość:16.07 km/h
Maksymalna prędkość:60.80 km/h
Suma podjazdów:21803 m
Maks. tętno maksymalne:200 (116 %)
Maks. tętno średnie:149 (86 %)
Suma kalorii:21676 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:71.05 km i 4h 25m
Więcej statystyk

kolejowo-rowerowo do Koszęcina (i po Koszęcinie)

d a n e w y j a z d u 24.97 km 0.00 km teren 01:40 h Pr.śr.:14.98 km/h Pr.max:42.20 km/h Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wheeler 2600
Czwartek, 2 marca 2017 | dodano: 03.03.2017

Mając w planie załatwienie paru spraw zawodowych w Koszęcinie i biorąc pod uwagę, że przewóz roweru w Kolejach Śląskich na trasie Katowice-Lubliniec jest od zeszłego roku bezpłatny, o czym dopiero niedawno się dowiedziałem, wybrałem nową opcję dojazdu, dającą jak się okazuje maksymalny komfort i wygodę (oczywiście poza opcją przejazdu całej trasy rowerem tam i z powrotem rzecz jasna):
Na rowerze do stacji Chorzów Miasto, z rowerem do pociągu, dalej na rowerze po Koszęcinie (tym razem w 6 różnych odległych od siebie miejsc), z rowerem do pociągu powrotnego i na rowerze ze stacji Chorzów Miasto do domu. Pomijając koszt całkowity wynoszący 16 zł (2 razy bilet normalny liniowy Katowice - Lubliniec za 8 zł), to jednak poziom wygody i bezpieczeństwa w porównaniu do jazdy samochodem zdecydowanie wyższy. Obecny czas jazdy pociągu osobowego na trasie Chorzów Miasto-Koszęcin (od 54 do 64 minut) też już jest całkiem przyzwoity w porównaniu do tego co było niedawno. Nade wszystko jednak najważniejsza jest przyjemność z jazdy (na rowerze ma się rozumieć). Spojrzeć na rozległą panoramę w stronę Woźnik z okolic ulicy Łazowskiej – bezcenne.
Blachosmród czyli śmierdziel został tam gdzie jest jego miejsce: w garażu, w myśl zasady: pieniądze – w banku, pies – w budzie, auto – w garażu.
Nie ma to jak w koszęcińskim lesie (choćby na jego skraju)
Nie ma to jak w koszęcińskim lesie (choćby na jego skraju) © TomekChorzow

Bilet powrotny na pociąg
Bilet powrotny na pociąg © TomekChorzow

Rower w pociągu powrotnym
Rower w pociągu powrotnym © TomekChorzow


Kategoria użytkowo, z rowerem w pociągu

na "Fantazji"

d a n e w y j a z d u 18.27 km 0.00 km teren 00:56 h Pr.śr.:19.57 km/h Pr.max:30.10 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Fantazja
Poniedziałek, 27 lutego 2017 | dodano: 28.02.2017

Bardzo niekonwencjonalny wyjazd:
Zamierzałem po zamknięciu biura dotrzeć do Czułowa w sprawach zawodowych. Nie chcąc jechać blachosmrodem zrobiłem tak:
Z Rynku w Chorzowie pojechałem na rowerze do stacji w Chorzowie Batorym, gdzie wsiadłem z rowerem do pociągu Lubliniec – Katowice (choć mogłem też wsiąść do niego już w Chorzowie Mieście). Za 3 zł dojechałem z rowerem do Katowic. Na tej trasie przewóz rowerów jest bezpłatny. Tam zostawiłem rower przypięty do stojaka na zewnątrz dworca i pojechałem do Tychów kolejnym pociągiem (bilet liniowy za 4,50 zł). Z dworca w Tychach poszedłem pieszo w miejsce docelowe. Nie rozeznałem wcześniej trasy na mapie, a Garmina nie chciało mi się włączać, wskutek czego jak się okazało nadłożyłem trochę drogi (zamiast 3,7 km w jedną stronę wyszło 4,3 km). Z powrotem tak samo. W każdym razie marszu przez Tychy tam i z powrotem na dystansie ponad 8,5 km w bardzo ciepły jak na końcówkę lutego wieczór nie traktuję bynajmniej jako stratę czasu. Gdybym sobie to wcześniej lepiej zorganizował, to może zdążyłbym na wcześniejszy pociąg powrotny. W Katowicach rower na mnie czekał. Powrót ścieżką rowerową koło Wesołego Miasteczka i przez Tysiąclecie.
Na ten wyjazd związany z dłuższym pozostawieniem roweru w Katowicach wybrałem starą Fantazję. Już dawno nie zrobiłem na niej takiej trasy w jeden dzień. Okazuje się, że i na tym rowerze jeszcze da się jechać….
Aparat został w domu, toteż zdjęć brak (nie robię zdjęć komórką, tak jak też nie przybijam nią gwoździ – do każdej czynności musi być odpowiedni sprzęt).




Kategoria użytkowo, jazda miejska, z rowerem w pociągu

zimowo do Koszęcina

d a n e w y j a z d u 67.33 km 18.00 km teren 04:56 h Pr.śr.:13.65 km/h Pr.max:29.30 km/h Temperatura:-3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:403 m Kalorie: kcal Rower:Kross Jantar
Sobota, 28 stycznia 2017 | dodano: 29.01.2017

Potrzeby zawodowe sprawiły, że miałem dotrzeć do Koszęcina – i jak to w takich sytuacjach bywa pojawił się pomysł połączenia przyjemnego z pożytecznym. Koło godziny 7 rano mróz był dość dotkliwy -11°C. Prognoza pogody mówiła jednak, że w ciągu dnia będzie cieplej. Jazda samochodem nie wchodziła w ogóle w grę. Niechęć do gnicia we wnętrzu blachosmroda jest we mnie dość głęboka. Alternatywą dla jazdy rowerem miał być pociąg Kolei Śląskich – i przyznam szczerze, że w momencie wyjścia z mieszkania jeszcze nie wiedziałem, na jaki wariant się zdecyduję. Wahania były do ostatniej chwili - ubrany byłem odpowiednio jak na rower, ale przed oczyma miałem zaśnieżony las, przed który mogłem nie przebrnąć, a dotrzeć do celu z 10 polisami i terminalem do płatności kartą trzeba było, choć pora dojazdu nie była krytyczna. Wszyscy umówieni zapowiedzieli spędzenie całej soboty w domach. Dopiero w garażu pomyślałem sobie: „będziesz chłopie patrzył z okna pociągu na zimowy, słoneczny krajobraz i będzie ci żal, że nie jesteś po tamtej stronie szyby, blisko przyrody”, doszedłem do wniosku, że taka okazja zimowego wyjazdu na rowerze do Koszęcina może się nie powtórzyć zbyt szybko… i decyzja zapadła. Wybór padł na Krossa z terenowymi oponami – okazuje się, że nie do końca słuszny. I tak bowiem sporą część trasy przejechałem po asfalcie – i tu lepszy byłby Wheeler. Jak zawsze – chorzowskimi ulicami: Pawła Stalmacha, 11 Listopada i Piotra Niedurnego dotarłem w miejsce skąd zazwyczaj jadę chodnikiem aż do Piekar. Tym razem jego nawierzchnię – zwłaszcza od obecnego „Media Marktu”, a niegdysiejszej Kopalni Wyzwolenie, którą jeszcze pamiętam z dzieciństwa, dalej w stronę osiedla Arki Bożka, pokrywała gruba warstwa zlodowaciałego i bardzo nierównego śniegu, zdecydowanie utrudniająca jazdę. Za osiedlem Arki Bożka wjechałem na jezdnię i tak już przez centrum Piekar Śląskich dotarłem główną drogą aż do Żyglinka i dopiero tam zboczyłem w las – na drogę pożarową nr 4 – przechodząca potem w drogę nr 6 prowadzącą do Kalet. Wcześniej zatrzymałem się na chwilę przy „Piekarskim Betlejem” urządzonym pięknie na Rajskim Placu przy Bazylice.
Później trochę żałowałem, że w las nie wjechałem już wcześniej w Świerklańcu. Lasem jechało się pięknie i choć chwilami – zwłaszcza na początku i na pętli wokół Koszęcina brakowało mi kolcowanych opon, to dało się jechać. Koleiny na śniegu miejscami bardzo oblodzone. Dobowe wahania temperatury i słońce robią swoje. Na takiej nawierzchni rower dziwnie się zachowuje i czasami lubi wyjeżdżać spod rowerzysty (jak spode mnie w czasie tej trasy), co może się skończyć glebą (albo lodem). W każdym razie zimowy las znowu zachwycił mnie swym pięknem. Ostre słońce, biel śniegu, lekki mróz – cudownie. Niesamowita radość z jazdy i obcowania z przyrodą! Dwa razy stadka dorodnych saren przebiegły tuż przede mną. Po niektórych już widać, że gdy się zrobi ciepło, narodzą się młode. Nie ma jednak w takich sytuacjach większych szans by zdążyć z aparatem fotograficznym. Chciałoby się rzec cytując Goethego „trwaj chwilo, o chwilo, jesteś piękną!”
Od Kalet już znowu asfaltem dotarłem do Koszęcina. Jazda z Chorzowa w takich warunkach i na takim rowerze zajęła jednak na tyle dużo czasu, że potwierdziłem wcześniejszy zamiar powrotu do Chorzowa pociągiem. Po załatwieniu wszystkich spraw służbowych zajrzałem jeszcze na chwilę do siebie na działkę i tam zważywszy, że do odjazdu pociągu pozostała godzina z okładem, postanowiłem przejechać tradycyjną pętlę: Piaskowa do skrzyżowania, Rokosi Most, Uroczysko Siewniok i Rendez Vous oraz dalej do szosy. Tutaj patrząc na zegarek zdecydowałem się na jazdę w prawo asfaltem do Kalet, biorąc też pod uwagę, że pociąg dotrze tam kilka minut później. I tak dojechałem na stację prawie „na styk” – wnosząc rower na kładkę nad torami usłyszałem zapowiedź wjazdu pociągu. Starym posmarowanym z zewnątrz „kiblem” (EN 57) – „full plastic” jednak sprawnie dotarłem do Chorzowa. Inni pasażerowie trochę mi się przypatrywali, ale na ogół staram się być sobą i nie zwracać uwagi „co ludzie powiedzą” – niemłody i szpakowaty już mężczyzna wsiadający pod koniec stycznia w mrozie z zaśnieżonym rowerem do pociągu, ubrany wycieczkowo w sztruksowe spodnie, wełniane getry i kominiarkę, z nawigacją Garmina na smyczy na szyi, kupujący po chwili bilet przez aplikację na smarfonie (polecam – super rozwiązanie) może budzić zainteresowanie….. A gdybym tak jeszcze z plecaka wyjął towarzyszący mi w tej wycieczce terminal POLCARDU do płatności kartą i wygenerował raport transakcji – to pewnie by się jeszcze bardziej zdziwili :).
Podsumowując i cytując Wilka: „wyjazd zdecydowanie udany”.





Piekarskie Betlejem
Piekarskie Betlejem © TomekChorzow

Piekarskie Betlejem
Piekarskie Betlejem © TomekChorzow

Piekarskie Betlejem - część dekoracji w stylu śląskim
Piekarskie Betlejem - część dekoracji w stylu śląskim © TomekChorzow

Nareszcie wjazd na leśną drogę
Nareszcie wjazd na leśną drogę © TomekChorzow

I o to chodziło - piękna biała zima
I o to chodziło - piękna biała zima © TomekChorzow

Na drodze pożarowej nr 6 w styczniowe przedpołudnie. Dotarcie tutaj z domu zajęło mi prawie 3 godziny
Na drodze pożarowej nr 6 w styczniowe przedpołudnie. Dotarcie tutaj z domu zajęło mi prawie 3 godziny © TomekChorzow

Już blisko Kalet (dzięki życzliwości spacerowiczów)
Już blisko Kalet (dzięki życzliwości spacerowiczów) © TomekChorzow

Kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Koszęcinie
Kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Koszęcinie © TomekChorzow

Stajenka w środku kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy w Koszęcinie
Stajenka w środku kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy w Koszęcinie © TomekChorzow

Rower w twardym śniegu nie potrzebuje podparcia by stać
Rower w twardym śniegu nie potrzebuje podparcia by stać © TomekChorzow

Leśnica częściowo zamarzła
Leśnica częściowo zamarzła © TomekChorzow

Na Rokosim Moście
Na Rokosim Moście © TomekChorzow

Uroczysko Siewniok w zimowej szacie
Uroczysko Siewniok w zimowej szacie © TomekChorzow

Koleiny błyszczące od lodu
Koleiny błyszczące od lodu © TomekChorzow


Kategoria użytkowo, śnieg/lód pod kołami, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu

w którą stronę ?.... (patrz drugie zdjęcie od góry)

d a n e w y j a z d u 46.32 km 15.00 km teren 02:54 h Pr.śr.:15.97 km/h Pr.max:35.00 km/h Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:336 m Kalorie: kcal Rower:Wheeler 2600
Środa, 16 listopada 2016 | dodano: 17.11.2016

Pomimo dość niesprzyjającej pogody bardzo udany wyjazd. Tak bardzo chciałem spojrzeć z bliska na spowity w jesiennej szarudze las – i to się udało. Wyjazd z domu o godzinie 6 – jeszcze ciemno. W nocy spadł śnieg, toteż wybór Wheelera zamiast wyposażonego w SPD-ki Accenta był słuszny. W lesie byłem w zasadzie sam (choć na pewnym odcinku inny rowerzysta zaznaczył na śniegu swoją obecność) - i tych paru chwil wyciszenia było mi potrzeba. Do wyjazdu zachęciła też perspektywa przejazdu odnowioną drogą pożarową, która nawet w takiej pogodzie nie nastręczała problemów. Po załatwieniu spraw służbowych w Kaletach powrót Kolejami Śląskimi i wprost do biura. W sporej sakwie widocznej na zdjęciach praktycznie pełny komplet odzieży do zmiany, z którego skorzystałem przebrawszy się w pustawym pociągu. Po prostu zwłaszcza pod koniec mżawka spowodowała pewne przemoczenie.
Wyjazd niedługi, ale ileż frajdy... :). Ten tylko wie, kto jechał :)



Nad Zbiornikiem Nakło Chechło już śnieg
Nad Zbiornikiem Nakło Chechło już śnieg © TomekChorzow
W którą stronę jechał ten rowerzysta, którego ślad widać na zdjęciu? nie odgadłem
W którą stronę jechał ten rowerzysta, którego ślad widać na zdjęciu? nie odgadłem © TomekChorzow
na drodze pożarowej nr 6 między Żyglinem i Kaletami 6 też już biało
na drodze pożarowej nr 6 między Żyglinem i Kaletami 6 też już biało © TomekChorzow



Kategoria użytkowo, z rowerem w pociągu

Górska Pielgrzymka Rowerowa - dzień 4

d a n e w y j a z d u 106.44 km 0.20 km teren 05:26 h Pr.śr.:19.59 km/h Pr.max:56.20 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:930 m Kalorie: kcal Rower:Accent Nordkapp
Niedziela, 18 września 2016 | dodano: 27.09.2016

Ostatni dzień pielgrzymki rozpoczynamy w zamglonej Kotani.
Nie pada, ale wisząca w powietrzu wilgoć będzie nam towarzyszyć aż do Tarnowa. Na podjeździe na Przełęcz Hałbowską mgła się zagęszcza i co niektórzy (ja też) na zjazd zakładają lampki. Tym razem do Dębowca docieramy nieco inna drogą – już od Nowego Żmigrodu skręcamy na boczną drogę. Na boisku w Dębowcu łączymy się z grupą pieszą, z którą rozpoczynaliśmy pielgrzymkę.
Na placu przy sanktuarium gromadzą się liczni pielgrzymi a nasza grupa rzuca się w oczy dzięki pomarańczowym koszulkom. Zajmujemy stałe miejsce na wzniesieniu. Mszę Świętą odprawia ks. Arcybiskup Adam Szal – metropolita przemyski. W kazaniu nawiązuje do orędzia z La Salette, przypominając o potrzebie świętowania niedzieli.
Po Mszy Świętej jeszcze czeka na nas porcja gorących pierogów – i czas się pożegnać. W czteroosobowej grupie (3 Janów i ja) udajemy się w stronę Tarnowa. Z bagażami jedziemy w dość mocnym (jak na nas) tempie. Trasa znana mi dokładnie. Posługujemy się śladem sprzed 2 lat. W Błażkowej żegnamy się z jednym z Janów, który zmierza w stronę Brzostka – do domu.
Do minimum redukujemy postoje, gdyż zależy nam, aby zdążyć na pociąg odjeżdżający z Tarnowa o godzinie 17.30. Zasadniczo tylko to połączenie gwarantuje przyjazd do Katowic o rozsądnej porze. Następnego dnia czeka szkoła i praca. Jeszcze przesiadka w Krakowie (ponad 1,5 godziny przerwy). Na dworcu w Krakowie żegnamy się z Janem, który odjeżdża innym pociągiem. W Katowicach na dworcu Jaś jeszcze zasiada na chwilę do pianina :)
Krótki ale bardzo udany wyjazd. Piękna pielgrzymka w miłym gronie, dobrej pogodzie, bez awarii (chorzowskie powietrze w dętkach wróciło). Bogu niech będą dzięki!
I do tego z Jasiem – super! :)


Poniżej ślad trasy całej pielgrzymki - wraz z powrotem do Tarnowa



Wyjazd z Kotani zgodnie z planem - o godzinie 7:30
Wyjazd z Kotani zgodnie z planem - o godzinie 7:30 © TomekChorzow


Na Przełęczy Hałbowskiej
Na Przełęczy Hałbowskiej © TomekChorzow

Zjazd w stronę Nowego Żmigrodu będzie we mgle
Zjazd w stronę Nowego Żmigrodu będzie we mgle © TomekChorzow


W oczekiwaniu na grupę pieszą
W oczekiwaniu na grupę pieszą © TomekChorzow


Nasza grupa wyróżnia się na tle innych
Nasza grupa wyróżnia się na tle innych © TomekChorzow
Procesja z figurą Matki Bożej Saletyńskiej
Procesja z figurą Matki Bożej Saletyńskiej © TomekChorzow
Procesja z wieńcami dożynkowymi
Procesja z wieńcami dożynkowymi © TomekChorzow
Wieńce dożynkowe
Wieńce dożynkowe © TomekChorzow
Z Janem jedziemy tylko część trasy powrotnej
Z Janem jedziemy tylko część trasy powrotnej © TomekChorzow
Z drugim Janem - aż do Tarnowa (a właściwie aż do Krakowa)
Z drugim Janem - aż do Tarnowa (a właściwie aż do Krakowa) © TomekChorzow
Do Tarnowa docieramy na czas
Do Tarnowa docieramy na czas © TomekChorzow
W pociągu 31WE Impuls produkcji NEWAGu miejsce na rowery jest źle zaprojektowane. Gdy wiszą więcej niż 2 sztuki przejście wzdłuż składu jest bardzo trudne
W pociągu 31WE Impuls produkcji NEWAGu miejsce na rowery jest źle zaprojektowane. Gdy wiszą więcej niż 2 sztuki przejście wzdłuż składu jest bardzo trudne © TomekChorzow



Kategoria pielgrzymka, wyjazd rodzinny, >100 km, z rowerem w pociągu

z Lądu do Gniezna

d a n e w y j a z d u 49.98 km 0.00 km teren 02:35 h Pr.śr.:19.35 km/h Pr.max:29.90 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:205 m Kalorie: kcal Rower:Accent Nordkapp
Wtorek, 1 września 2015 | dodano: 03.09.2015

Przedpołudnie z Michałem – ostatnie rozmowy przed dłuższym rozstaniem i wspólne zwiedzanie klasztoru, seminarium i najbliższego otoczenia.
O 13 czas się rozstać i w drogę. Zamierzałem jeszcze pokłonić się relikwiom Świętego Wojciecha w Gnieźnieńskiej Katedrze, ale nie było mi to dane tym razem. Trochę za mało czasu, toteż prosto udałem się na dworzec i dojechałem ostatnim – jak się okazuje sensownym połączeniem do Katowic. Następne pociągi były już opóźnione o kilkanaście godzin z powodu nawałnicy, która powaliła drzewa na tory pomiędzy Poznaniem i Szczecinem. Niemniej jednak udało się znowu spojrzeć na jakże piękną Wielkopolskę – wioski i miasteczka porozrzucane wśród pól, połączone wąskimi drogami brukowanymi polnym kamieniem – tego u nas na Śląsku nie doświadczysz.




Michał w Lądzie
Michał w Lądzie © TomekChorzow

Na terenie klasztoru w Lądzie
Na terenie klasztoru w Lądzie © TomekChorzow

Kościół w Lądzie a po prawej stronie wyłania się budynek Seminarium Duchownego Towarzystwa Salezjańskiego
Kościół w Lądzie a po prawej stronie wyłania się budynek Seminarium Duchownego Towarzystwa Salezjańskiego © TomekChorzow

Opactwo Cysterskie w Lądzie nad Wartą- od strony boiska
Opactwo Cysterskie w Lądzie nad Wartą- od strony boiska © TomekChorzow
Nad autostradą A2 przed Słupcą
Nad autostradą A2 przed Słupcą © TomekChorzow
W Witkowie
W Witkowie © TomekChorzow

Rower jedzie w ze mną w TLK Gwarek do Katowic
Rower jedzie w ze mną w TLK Gwarek do Katowic © TomekChorzow


Kategoria samotna wycieczka, z rowerem w pociągu

pękła rama

d a n e w y j a z d u 34.79 km 15.00 km teren 01:58 h Pr.śr.:17.69 km/h Pr.max:30.30 km/h Temperatura:28.0 HR max:178 (103%) HR avg:129 ( 75%) Podjazdy:207 m Kalorie: kcal Rower:
Piątek, 31 lipca 2015 | dodano: 05.08.2015

wspólnie z Michałem :)
na leśnej drodze w rejonie Krupskiego Młyna coś zaczęło trzeszczeć w moim rowerze, a jako że Michałowi rozpadł się but, postanowiliśmy zmienić trasę i skierować się w stronę Lublińca. Odgłosy mojego roweru zaczęły mnie coraz bardziej niepokoić. W Lublińcu nie udało się kupić butów. Zatrzymaliśmy się przy sklepie w odległości kilkuset metrów od stacji kolejowej. Poddałem rower bardziej wnikliwym oględzinom i ku memu przerażeniu okazało się, że pękła pozioma rura ramy w pobliżu główki. Aż strach wyobrazić sobie jak to mogło się skończyć gdyby prędkość była większa.... Anioł Stróż czuwał nade mną...
Nigdy nie spodziewałbym się takiej awarii....nie ważę 120 kg, a po schodach na rowerze nie jeżdżę...
Taka awaria nie powinna nigdy mieć miejsca...
Rama miała 5 lat i 2 miesiące.
Pozostało nam podejść pieszo do stacji i Kolejami Śląskimi wrócić do Koszęcina.
Na leśnej drodze
Na leśnej drodze © TomekChorzow
W Dziewiczej Górze
W Dziewiczej Górze © TomekChorzow
Przy kapliczce pod wezwaniem świętego Huberta w Dziewiczej Górze
Przy kapliczce pod wezwaniem świętego Huberta w Dziewiczej Górze © TomekChorzow
Wnętrze kapliczki  pod wezwaniem świętego Huberta w Dziewiczej Górze
Wnętrze kapliczki pod wezwaniem świętego Huberta w Dziewiczej Górze © TomekChorzow
W kapliczce pod wezwaniem świętego Huberta w Dziewiczej Górze
W kapliczce pod wezwaniem świętego Huberta w Dziewiczej Górze © TomekChorzow
Pęknięta rama
Pęknięta rama © TomekChorzow


Kategoria z rowerem w pociągu, wyjazd rodzinny

Górska Rowerowa Pielgrzymka do Dębowca IV dzień: Kotań-Dębowiec i powrót do Tarnowa

d a n e w y j a z d u 103.70 km 0.00 km teren 05:55 h Pr.śr.:17.53 km/h Pr.max:45.40 km/h Temperatura:15.0 HR max:170 ( 98%) HR avg:139 ( 80%) Podjazdy:1026 m Kalorie: 4500 kcal Rower:
Niedziela, 21 września 2014 | dodano: 23.09.2014

Czwarty i ostatni dzień pielgrzymki rozpoczyna się w pochmurny i mglisty niedzielny poranek. Około godziny 8 – po śniadaniu wyruszamy znaną mi sprzed roku trasą w stronę Kątów i Nowego Żmigrodu przez Przełęcz Hałbowską. Tym razem nie pada. Rok temu tu już zmokliśmy. Już pod przełęczą wjeżdżamy we mgłę.
Po zjeździe do Kątów pogoda się poprawia i wychodzi słońce. Szybko docieramy przez Nowy Żmigród do Dębowca. Tam łączymy się z pielgrzymką pieszą, z którą razem wyruszaliśmy z Rzeszowa. Msza święta odpustowa w Dębowcu w pierwszej części w deszczu. Przewodniczy i kazanie głosi bp Jan Wątroba – ordynariusz rzeszowski. „Pamiętajcie o dniu świętym i módlcie się” - wzywa ks. biskup w homilii. Po nabożeństwie procesja z wieńcami dożynkowymi i figurą Matki Bożej udaje się do bazyliki. Ile trudu trzeba było, by te piękne wieńce przygotować. Każdy jest dziełem sztuki ludowej i świadectwem wiary mieszkańców Podkarpacia. Jestem pełen podziwu. Potem jeszcze koncerty kapel ludowych – i w drogę.
Częściowo zeszłoroczną trasą, choć omijam centrum Jasła od zachodu, kieruję się na Błażkową i Jodłową. Za Joninami skręcam na Zalasową, chcąc wjechać do Tarnowa od wschodu i nie gonić na pociąg tak jak przed rokiem ryzykując spóźnienie, tym bardziej, że dopadają mnie objawy przeziębienia. Pod wiatą na rozpoczętej budowie przeczekuję bardzo gwałtowny, ale na szczęście krótki deszcz („ściana wody”).
Przez Szynwałd i Skrzyszów dojeżdżam do Tarnowa i mam jeszcze na tyle czasu, że udaje mi się podjechać na Rynek i pod katedrę. O północy wysiadam na stacji kolejowej Chorzów Miasto. W sumie z dojazdem 5 dni. Bardzo udany wyjazd. Taka pielgrzymka jak zawsze jest umocnieniem duchowym, a z drugiej strony spotkanie z bardzo życzliwymi ludźmi, pięknem odludnej nieraz przyrody, wyciszenie – i te przejechane 450 km też mają swoje znaczenie. Deo Gratias!
I jeszcze poniżej cała trasa (Dębica-Tarnów)






Na Przełęcz Hałbowską docieramy we mgle
Na Przełęcz Hałbowską docieramy we mgle © TomekChorzow

Opodal znajduje się mogiła Żydów pomordowanych w czasie II wojny światowej przez hitlerowców
Opodal znajduje się mogiła Żydów pomordowanych w czasie II wojny światowej przez hitlerowców © TomekChorzow

Z ks. Jakubem - kapelanem pielgrzymki
Z ks. Jakubem - kapelanem pielgrzymki © TomekChorzow
Nasza grupa pielgrzymów rowerowych
Nasza grupa pielgrzymów rowerowych © TomekChorzow
Ks. Jakub na końcówce pielgrzymki
Ks. Jakub na końcówce pielgrzymki © TomekChorzow
Powitanie przed Bazyliką w Dębowcu - dotarliśmy do celu pielgrzymki
Powitanie przed Bazyliką w Dębowcu - dotarliśmy do celu pielgrzymki © TomekChorzow
Dębowiec - fragment orędzia Matki Bożej z La Salette - w sam raz na dzisiejsze czasy
Dębowiec - fragment orędzia Matki Bożej z La Salette - w sam raz na dzisiejsze czasy © TomekChorzow
W czasie Mszy Świętej w Dębowcu
W czasie Mszy Świętej w Dębowcu © TomekChorzow



W czasie Mszy Świętej w Dębowcu
W czasie Mszy Świętej w Dębowcu © TomekChorzow

Coś usiadło na mojej kurtce
Coś usiadło na mojej kurtce © TomekChorzow
Procesja dożynkowa w Dębowcu
Procesja dożynkowa w Dębowcu © TomekChorzow



Leje !!!
Leje !!! © TomekChorzow
Kościół w pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Szkaplerznej w Szynwałdzie
Kościół w pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Szkaplerznej w Szynwałdzie © TomekChorzow
Na Tarnowskim Rynku
Na Tarnowskim Rynku © TomekChorzow

Bazylika katedralna w Tarnowie
Bazylika katedralna w Tarnowie © TomekChorzow


Kategoria z rowerem w pociągu, >100 km, pielgrzymka

Dębica-Rzeszów

d a n e w y j a z d u 72.02 km 8.00 km teren 04:20 h Pr.śr.:16.62 km/h Pr.max:32.90 km/h Temperatura:18.0 HR max:187 (108%) HR avg:149 ( 86%) Podjazdy:780 m Kalorie: 3636 kcal Rower:
Środa, 17 września 2014 | dodano: 22.09.2014

Dojazd do Rzeszowa na rozpoczęcie pielgrzymki. Bagaże w sakwach a więc nie "na lekko".
Trasa krótsza niż przed rokiem, ale obowiązki uniemożliwiły wyjazd wcześniejszym pociągiem. Trzeba było dojechać do Dębicy by nie być zbyt późno w Rzeszowie. Ostatecznie i tak na miejsce zajechałem o g. 22.30, robiąc jeszcze drobne zakupy w Kielanówce. Trasa ciekawa i po części przynajmniej nieznana mi wcześniej.
Na wyjeździe z Braciejowej bardzo ostra ścianka wymagająca przełożenia 1/1, ale udało się z blatu. Zjazd do Niedźwiady dość stromą i kamienistą drogą nie pozwalający z sakwami na większą prędkość. Od Gnojnicy już w zupełnych ciemnościach - z włączonym reflektorem.

Kościół pod wezwaniem Ducha Świętego w Dębicy
Kościół pod wezwaniem Ducha Świętego w Dębicy © TomekChorzowW dole Niedźwiada w wieczornej porze
W dole Niedźwiada w wieczornej porze © TomekChorzow


Kategoria z rowerem w pociągu, pielgrzymka, samotna wycieczka

z Koszęcina do Poznania

d a n e w y j a z d u 343.88 km 30.00 km teren 17:15 h Pr.śr.:19.94 km/h Pr.max:45.40 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1286 m Kalorie: kcal Rower:Author Reflex
Sobota, 26 lipca 2014 | dodano: 26.07.2014

Życiowy rekord dziennego a właściwie dobowego dystansu.
Trasa w skrócie: Koszęcin-Panki-Praszka-Grabów nad Prosną-Kalisz-Ląd nad Wartą-Pyzdry-Środa Wielkopolska-Poznań.
Wyjazd z Koszęcina w piątek o godzinie 7 rano. Zdecydowanie później niż zazwyczaj mając w planie dłuższą trasę. Z drugiej strony byłem bardzo dobrze wyspany, co jak się okazuje potem zaowocowało. Jeśli jest znane pojęcie „niewyspany” to ja byłem rozumując w przeciwną stronę - „nadspany”. W pierwszej części trasy kierowałem się wgraną do nawigacji mapą powiatów lublinieckiego i kłobuckiego i związanym z nią profilem nawigowania typu „rower teren” oraz własną znajomością terenu, wobec tego pojechałem na Nowy Dwór i przez Rzyce do Cieszowej. W Hadrze skręciłem w boczną uliczkę koło piaskowni i kościoła by tamtędy dojechać do Mochały i dalej drogą gruntową prawie do przejazdu przez remontowaną w ramach „protezy koniecpolskiej” linię kolejową Lubliniec-Częstochowa. Za Lisowem jednak nawigacja wprowadziła mnie w leśne drogi miejscami dość zarośnięte i mocno podmokłe a wręcz zalane po opadach z poprzedniego dnia. I to był niestety błąd. Bardzo szybko zakończył się komfort jazdy w suchych butach. Tak czy owak przełączyłem Garmina na profil „rower szosa”, wskutek czego już takich sytuacji nie było, chyba, że sam się w nie wprowadziłem jak np. za Grabowem nad Prosną chcąc uniknąć dość ruchliwej szosy do Kalisza. Na tym pierwszym odcinku straciłem też sporo czasu, co nie pozwoliło później zdążyć na Mszę Świętą do Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu - jednego z głównych celów wyjazdu – a więc może następnym razem? Trasa dalej wiodła przez Panki, Praszkę czyli północnym skrajem Opolszczyzny w stronę powiatu wieluńskiego czyli przez województwo łódzkie. Bardzo monotonny krajobraz mijanych pól i wiosek podobnych jedna do drugiej. Gdybym nie był „nadspany” to chyba bym zasnął. Obiektywnie trzeba jednak stwierdzić, że lasy też się zdarzały jak na przykład w gminie Skomlin. Cały czas mokry asfalt. W Pankach o mało nie zaliczyłem gleby a właściwie desek, gdy usiłowałem gwałtownie się zatrzymać na mokrej drewnianej nawierzchni mostu nad Pankówką chcąc zobaczyć jej wezbrany nurt. Ślad tego hamowania widać na zdjęciu. Na mokrych deskach, stanowiących czasami nawierzchnie mostów trzeba bardzo uważać! W Czastarach na wjeździe do miejscowości przymusowy postój przed sklepem dla przeczekania ulewy. Wydawało się, że już po wszystkim lecz ledwo dojechałem do centrum Czastar, gdy ulewa rozpętała się na nowo ze zwielokrotnioną siłą. Zatrzymałem się pod daszkiem przy poczcie (która miała być zamykana o godzinie 15 a więc za kilkanaście minut). Postanowiłem jednak wejść do korytarza i na stoliku dokończyć zabrany ze sobą list do Michała i jeszcze go wysłać przed zamknięciem poczty. Rzecz jasna wprowadziłem rower do korytarza. Pan zwrócił mi uwagę: „tu się nie zostawia rowerów”. Cóż mu miałem odpowiedzieć? Stwierdziłem tylko, że nie zostawiam roweru tylko jestem przy nim:). Deszcz po niedługim czasie się zakończył, list zdążyłem wysłać – a więc w dalszą drogę po bardzo mokrym pełnym kałuż asfalcie. Koło godziny 17 dotarłem do Grabowa nad Prosną i po krótkiej jeździe szosą zjechałem z niej w prawo na Biernacice i Raduchów. Tam też na nowo wpakowałem się w grząskie piachy trudne do przebycia tym bardziej, że przy wolnym poruszaniu się natychmiast dopadł mnie rój końskich much. Od północno wschodniej strony zaczęło też złowrogo grzmieć….
Po godzinie 20 zajechałem na kaliski Rynek. Niestety Sanktuarium opodal było już zamknięte…:(. Szybka decyzja: czy skierować się do Ostrowa Wielkopolskiego na pociąg TLK o godzinie 0:17 i wracać czy jechać dalej zgodnie z założonym planem maksimum. Rozpogodzone wieczorne niebo przemówiło na korzyść drugiego wariantu. Wobec tego naleśnik, zupa-krem z pomidorów i kawa na kaliskim Rynku uzupełniły moje siły. W międzyczasie zapadł zmrok pozwalający podziwiać starówkę pięknie oświetloną latarniami. Na wyjeździe z miasta uzupełnienie prowiantu w Tesco w perspektywie całonocnej jazdy. Postój na smarowanie łańcucha i wymianę akumulatorów w Garminie na stacji benzynowej koło Blizanowa i za Choczem skręt w prawo w stronę Lądu nad Wartą, który też bardzo chciałem odwiedzić. Odcinek szosy do Lądu prowadził przez lasy i mało zaludnione tereny. Samotna jazda leśnymi szosami w środku nocy… klimatycznie. Gwieździste niebo nad polami i lasami, choć w oddali się błyska. Wprost nade mną Wielki Wóz. Zatrzymuję się na chwilkę na poboczu i gaszę wszystkie światła, by delektować się rozgwieżdżonym niebem nie zmąconym światłem miast. Widok u mnie w domu na Górnym Śląsku nieosiągalny. Grzmotów nie słychać a więc Bogu dzięki burza daleko ode mnie. Czasami pojedynczy samochód z naprzeciwka zmienia światła na mijania w konfrontacji z moim reflektorem… Koło godziny 2 w nocy zajeżdżam przed klasztor w Lądzie. Nie pozostaje nic innego jak trochę poświecić po gmachu reflektorem i dalej. Na stacji benzynowej odświeżam się jeszcze i posilam. Trzeba się też cieplej ubrać. Za 3 godziny odjeżdża z pobliskiej stacji w Słupcy pociąg do Poznania, ale perspektywa dalszej nocnej jazdy na tyle mnie nęci, że decyduję się by jechać dalej. Po pewnym czasie niebo za mną – od wschodu – zaczyna szarzeć. Nad Wielkopolską wstaje piękny lipcowy świt. Promienie słońca wydobywają fantastyczne smugi świateł. Dla takich chwil warto jechać. Coraz bardziej towarzyszy mi świadomość, że jestem już bardzo daleko... Prawie cała doba na siodełku i uciekające kilometry drogi pod kołami - coś pięknego !!! Ach, gdybyż tak można było częściej....Po drodze postój w Miłosławiu. Na rynku koło godziny 5 kupuję lody w sklepie jeszcze przed jego oficjalnym otwarciem :). Dalej kieruję się na Środę Wielkopolską, Tulce i o godzinie 8 wjeżdżam w granice Poznania. Przejeżdżam przez Maltę i podziwiam panoramę miasta z mostu na Warcie po czym przed godziną 9 a więc po 26 godzinach od wyjazdu staję pod poznańskim ratuszem. Radość jest spora, cel maksimum został zrealizowany! Piękna trasa, widoki pozostaną na długo w pamięci. Rzecz jasna nie czekam do południa na koziołki… Przez nieco senne jeszcze o tej porze centrum docieram na Dworzec Główny skąd o g. 10:40 z 2 przesiadkami (Kluczbork, Lubliniec) trzema zdezelowanymi kiblami (EN 57) z epoki lat sześćdziesiątych docieram zmęczony, ale jakże pełen bogatych wrażeń do Koszęcina.

Pierwszy raz w życiu przejechałem „za jednym strzałem” taką trasę. Poprzedni rekord życiowy sprzed 2 lat pobiłem o 130 km. Okazuje się, że można. Warunki sprzyjały: niezbyt ciepło, trasa jakby nie było cały czas lekko w dół (Koszęcin: 280 m n.p.m., Poznań: 85 m n.p.m.) i co najważniejsze: bezwietrznie.
Dystans obejmuje też powrót ze stacji w Koszęcinie na działkę.



Hodowla danieli na Nowym Dworze w Koszęcinie
Hodowla danieli na Nowym Dworze w Koszęcinie © TomekChorzow
Pomnik świętego Urbana papieża w Cieszowej
Pomnik świętego Urbana papieża w Cieszowej © TomekChorzow
Dawna garbarnia w Mochale
Dawna garbarnia w Mochale © TomekChorzow

Posterunek Lisów na linii nr 61 Fosowskie-Częstochowa
Posterunek Lisów na linii nr 61 Fosowskie-Częstochowa © TomekChorzow

Droga na Poznań :)
Droga na Poznań :) © TomekChorzow

Kapliczka z XIX wieku
Kapliczka z XIX wieku © TomekChorzow
Leśniczówka Jezioro w Nadleśnictwie Herby
Leśniczówka Jezioro w Nadleśnictwie Herby © TomekChorzow

Mokra szosa
Mokra szosa © TomekChorzow

Mokra szosa
Mokra szosa © TomekChorzow

Na moście na Pankówce o mało nie zaliczyłem gleby (desek). Widoczny ślad hamowania
Na moście na Pankówce o mało nie zaliczyłem gleby (desek). Widoczny ślad hamowania © TomekChorzow

Wzburzona Pankówka
Wzburzona Pankówka © TomekChorzow

Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Starokrzepicach
Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Starokrzepicach © TomekChorzow

W Cieciułowie
W Cieciułowie © TomekChorzow

Kik - i tyle
Kik - i tyle © TomekChorzow

Gmina Skomlin
Gmina Skomlin © TomekChorzow


Skomlin – barokowy drewniany kościół pod wezwaniem Świetych Filipa i Jakuba z dzwonnicą
Skomlin – barokowy drewniany kościół pod wezwaniem Świetych Filipa i Jakuba z dzwonnicą © TomekChorzow

Leje !!!
Leje !!! © TomekChorzow

Dalej leje
Dalej leje © TomekChorzow

Sanktuarium Maryjne w Czastarach
Sanktuarium Maryjne w Czastarach © TomekChorzow

Spóle
Spóle © TomekChorzow

Kopeć
Kopeć © TomekChorzow
Pas rowerowy na szosie - lepszy rydz niż nic :)
Pas rowerowy na szosie - lepszy rydz niż nic :) © TomekChorzow

Grabów nad Prosną - nieczynny kościół ewangelicki z XIX wieku
Grabów nad Prosną - nieczynny kościół ewangelicki z XIX wieku © TomekChorzow

Czy tędy na pewno na Poznań??? - między Grabowem nad Prosną a Kaliszem
Czy tędy na pewno na Poznań??? - między Grabowem nad Prosną a Kaliszem © TomekChorzow

Czegoś szuka
Czegoś szuka © TomekChorzow

U bram Kalisza
U bram Kalisza © TomekChorzow

Na kaliskim Rynku z Ratuszem w tle
Na kaliskim Rynku z Ratuszem w tle © TomekChorzow

W Kaliszu przy Sanktuarium
W Kaliszu przy Sanktuarium © TomekChorzow

Mural opodal Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu
Mural opodal Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu © TomekChorzow

Posiłek na kaliskim Rynku
Posiłek na kaliskim Rynku © TomekChorzow
Poniższe 2 zdjęcia są zrobione w Gminie Chocz a nie na wjeździe do tej Piły, która leży na północ od Poznania i w której służyłem w wojsku.
Piła z lampą błyskową
Piła z lampą błyskową © TomekChorzow

Piła bez lampy błyskowej
Piła bez lampy błyskowej © TomekChorzow

Reflektor świeci na najniższym stopniu mocy
Reflektor świeci na najniższym stopniu mocy © TomekChorzow

Świt nad Wielkopolską
Świt nad Wielkopolską © TomekChorzow

Kościół pod wezwaniem Świętego Jakuba Apostoła Miłosławiu
Kościół pod wezwaniem Świętego Jakuba Apostoła Miłosławiu © TomekChorzow

Smaczne lody mają w Miłosławiu (zwłaszcza o 5 rano)
Smaczne lody mają w Miłosławiu (zwłaszcza o 5 rano) © TomekChorzow

W Winnej Górze
W Winnej Górze © TomekChorzow

Pałac w Winnej Górze
Pałac w Winnej Górze © TomekChorzow

Wielkopolska szosa
Wielkopolska szosa © TomekChorzow

Słońce nad Wielkopolską coraz wyżej
Słońce nad Wielkopolską coraz wyżej © TomekChorzow

Prawie jak na Paryż-Roubaix :)
Prawie jak na Paryż-Roubaix :) © TomekChorzow

Poznań !!!
Poznań !!! © TomekChorzow

Poznańska Malta
Poznańska Malta © TomekChorzow

Nad Maltą - z wieżami katedry w tle
Nad Maltą - z wieżami katedry w tle © TomekChorzow

Bazylika Archikatedralna w Poznaniu - w najstarszej siedzibie biskupiej na ziemiach Polski
Bazylika Archikatedralna w Poznaniu - w najstarszej siedzibie biskupiej na ziemiach Polski © TomekChorzow

Ratusz w Poznaniu
Ratusz w Poznaniu © TomekChorzow

Na poznańskim Rynku
Na poznańskim Rynku © TomekChorzow

Na poznańskim Rynku
Na poznańskim Rynku © TomekChorzow

Pomnik robotników zamordowanych przez komunistów w 1956 roku
Pomnik robotników zamordowanych przez komunistów w 1956 roku © TomekChorzow

Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu © TomekChorzow

343,88 km
343,88 km © TomekChorzow


Kategoria z rowerem w pociągu, >100 km, >200 km, samotna wycieczka, dłuższa jazda nocna, jazda całodobowa

Odsyłacze: opis odsyłacza Zasady wpisywania ścieżki dostępu są takie same jak w przypadku obrazków. Natomiast zamiast: "opis odsyłacza", należy wpisać krótki tekst, który pojawi się na ekranie i po kliknięciu którego nastąpi przejście do podanej podstrony (adres strony jest widoczny tylko w pasku statusu przeglądarki).