z rowerem w pociągu
Dystans całkowity: | 3765.61 km (w terenie 395.70 km; 10.51%) |
Czas w ruchu: | 234:23 |
Średnia prędkość: | 16.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.80 km/h |
Suma podjazdów: | 21803 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (116 %) |
Maks. tętno średnie: | 149 (86 %) |
Suma kalorii: | 21676 kcal |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 71.05 km i 4h 25m |
Więcej statystyk |
kolejowy powrót z Jasnej Góry
d a n e w y j a z d u
11.04 km
0.00 km teren
00:51 h
Pr.śr.:12.99 km/h
Pr.max:27.50 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Krótko przed godziną 16 opuściłem Jasną Górę by pieszo udać się do pobliskiego gościnnego domy sióstr salezjanek, gdzie nocowałem. Pospiesznie tylko zmieniłem obuwie, zabrałem rower i bagaż i udałem się w stronę stacji kolejowej. Gdybym się wybrał na rowerze a do domu, to sporą część trasy musiałbym przejechać po ciemku i dotarłbym bardzo późno, co sumie nie pasowało mi do koncepcji dnia.
W samej Częstochowie było jednak na tyle czasu, by przejechać całe Aleje Najświętszej Maryi Panny - od Jasnej Góry aż do kościoła pod wezwaniem świętego Zygmunta.
Msza święta w klasycznym rycie rzymskim w kaplicy świętego Pawła Pustelnika na Jasnej Górze © TomekChorzow
opuszczając Jasną Górę © TomekChorzow
wyjazd spod Jasnej Góry © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem świętego Zygmunta w Częstochowie © TomekChorzow
Jasna Góra z oddali © TomekChorzow
mural przy ulicy Romualda Mielczarskiego w Częstochowie © TomekChorzow
w pociągu Kolei Śląskich tylko ja jechałem z rowerem © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, z rowerem w pociągu
Sopot-Gdańsk Oliwa i powrót z Katowic do domu
d a n e w y j a z d u
15.81 km
0.00 km teren
01:26 h
Pr.śr.:11.03 km/h
Pr.max:24.10 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Jantar 2
Znowu w Sopocie z rowerem i na rowerze - po ponad 7 latach. Po hotelowym śniadaniu krótka przejażdżka na plażę sopocką i jelitkowską. Udało się na chwilę zanurzyć stopy w bałtyckiej wodzie. Przeżycie jest nie tylko "termiczne". Po szkoleniu szybciutko (dlatego między innymi wziąłem rower) - z biurowca przy ulicy Jelitkowskiej na dworzec Gdańsk-Oliwa. Wygodna podróż pociągiem, a z Katowic do domu już po śniegu. Łatwiej było niż poprzedniego ranka. Odśnieżono najtrudniejsze miejsca. W progi domu wszedłem o północy. Krótki, ale jakże udany wyjazd . Przeżycia bezcenne. Pomysł świetny i realizacja także. DG :)
na sopockiej plaży 7 grudnia © TomekChorzow
na plaży w Sopocie © TomekChorzow
mój ślad na bałtyckim brzegu © TomekChorzow
morsy też się kąpały © TomekChorzow
na plaży w Jelitkowie © TomekChorzow
Sopot, ulica Hestii 1 - po 7 latach też na rowerze, ale innym © TomekChorzow
Jeden z budynków biurowych należących do Centrali ERGO Hestii przy ulicy Jelitkowskiej w Gdańsku © TomekChorzow
granica Gdańska i Sopotu na rowerowej R10 © TomekChorzow
granica Gdańska i Sopotu na rowerowej R10 © TomekChorzow
granica Gdańska i Sopotu na rowerowej R10 © TomekChorzow
tylko mój rower stał przed hestyjnym biurowcem - innych nie było © TomekChorzow
rower wisi w pociągu IC 5420 Hutnik relacji Gdynia Główna - Bielsko Biała Główna © TomekChorzow
w Katowicach po powrocie © TomekChorzow
świąteczna dekoracja w centrum Katowic - opodal Rynku © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, śnieg/lód pod kołami, użytkowo, z rowerem w pociągu
Chorzów-Katowice-Warszawa-Sopot
d a n e w y j a z d u
41.40 km
0.00 km teren
04:09 h
Pr.śr.:9.98 km/h
Pr.max:28.80 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Jantar 2
Zaplanowany wcześniej nieco niekonwencjonalny wyjazd.
W każdym razie plan
się zrodził jeszcze w listopadzie, kiedy się okazało, że czeka
mnie jednodniowe szkolenie zawodowe w centrali ERGO Hestii w Sopocie.
Początek szkolenia o godzinie 9:30, a więc konieczny nocleg z 6 na
7 grudnia zapewnił organizator w hotelu Radisson. Mój telefon do
hotelu potwierdził, że da się na noc przechować rower, toteż
zdecydowałem się zabrać go do pociągu.
Jako, że dość
dawno nie byłem w Warszawie i że stołecznej ziemi jeszcze nigdy wcześniej koło
mojego roweru nie dotknęło, zdecydowałem się na opcję
pozwalającą spędzić 8 godzin właśnie w tym mieście.
Najpierw niełatwy dojazd do Katowic – grzebanie się w zwałach
zalegającego śniegu. Dobrze, że wyjechałem ze sporym zapasem ale
i tak na dworcu nie byłem zbyt wcześnie.
Sprawna i punktualna podróż do Warszawy w wygodnym czeskim wagonie, z jakich był zestawiony IC Silesia i w zasadzie ani się nie obejrzałem, jak trzeba było wysiąść na końcowej stacji Warszawa Gdańska.
Od razu pierwsze wrażenie: śniegu zdecydowanie mniej niż na Śląsku.
Wpierw zamierzałem udać się na Pragę. Wcześniej jednak Aleją Generała Władysława Andersa dojechałem do Pomnika Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Dalej mijając Stadion Polonii Warszawa (za mojej młodości pierwszoligowego klubu piłkarskiego) dojechałem do Mostu Gdańskiego, gdzie skorzystałem z przeprawy pieszo - rowerowej biegnącej na poziomie torowiska tramwajowego. Będąc już na prawobrzeżnej części Warszawy Wybrzeżem Helskim, częściowo ścieżką rowerową a częściowo prawie sama wiślaną plażą dotarłem w okolice Mostu Śląsko-Dąbrowskiego skąd już było bardzo blisko do katedry Warszawsko-Praskiej pod wezwaniem świętego Floriana i znajdującego się przed jej frontonem pomnika ks. Ignacego Skorupki. Zachwyciła mnie katedra pięknie odnowiona i bardzo zadbana. Będąc już w tym miejscu nie sposób było nie nawiedzić prawosławnej cerkwi pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny. Drzwi zastałem otwarte toteż udało mi się zachwycić się także jej wnętrzem. Dalej mijając gmach Polskich Linii Kolejowych udałem się wprost przed siebie, nie będąc świadomym do końca, że mocno oddalam się od centrum i od Wisły. Na Targówku zdecydowałem się zawrócić by Mostem Świętokrzyskim dojechać do pomnika Syrenki.
Objeżdżając Centrum Nauki Kopernik Wybrzeżem Kościuszkowskim i Gdańskim skierowałem się w stronę Nowego Miasta. Koło Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych prawie zamknąłbym pętlę, jednak przez Rynek Nowomiejski koło kościołów pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i świętego Benona oraz świętego Kazimierza Królewicza dojechałem prawie do Starówki. Wcześniej jeszcze posiłek w Mleczarni Jerozolimskiej przy ulicy Freta - polecam: smacznie i niedrogo.
Na takim zwiedzaniu czas mija szybko, toteż tylko "zaliczyłem" Rynek i wstąpiłem na chwilę do katedry pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela i pokłoniłem się Matce Boskiej Łaskawej - patronce Stolicy. Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem czyli Traktem Królewskim przez Plac Trzech Krzyży w rejon Sejmu, by zrobić jedno z niżej widocznych zdjęć.
Potem powrót na godzinę 16 na mszę świętą do kościoła pod wezwaniem świętego Aleksandra. W dalszej kolejności udało się jeszcze przejechać Alejami Ujazdowskimi i ulicą Belwederską dojechać w rejon ambasady rosyjskiej, skąd trzeba już było wracać na Dworzec Centralny, dokąd dotarłem wcale nie najkrótszą drogą.
W Sopocie z kolei nie było już wiele czasu - nie chciałem być w hotelu zbyt późno. Tyle, że udało się zjechać ulicą Bohaterów Monte Cassino do mola (szkoda, że jest zakaz jazdy na rowerach). Na pieszy spacer po molo brakło czasu.
Podany dystans obejmuje łącznie trzy części:
- do Katowic około 8 km
- po Warszawie nieco ponad 30 km
- w Sopocie ponad 3 km
DG :)

w pociągu IC 111 "Silesia" Ostrava Svinov - Warszawa Gdańska © TomekChorzow

EP09-027 po przyprowadzeniu pociągu IC 111 "Silesia" do stacji końcowej Warszawa Gdańska © TomekChorzow

pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie na skwerze Matki Sybiraczki w Warszawie © TomekChorzow

biurowce w pobliżu Dworca Gdańskiego © TomekChorzow

na Moście Gdańskim © TomekChorzow

lewobrzeżna Warszawa z okolic Mostu Śląsko-Dąbrowskiego © TomekChorzow

katedra pod wezwaniem świętego Michała Archanioła i świętego Floriana Męczennika w Warszawie na Pradze © TomekChorzow

pomnik księdza Ignacego Skorupki przed katedrą diecezji warszawsko-praskiej © TomekChorzow

prawosławna katedra pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny na Pradze © TomekChorzow

prawosławna katedra pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny na Pradze - wnętrze © TomekChorzow

biurowiec Polskich Linii Kolejowych przy ulicy Targowej na Pradze © TomekChorzow

galeria Koneser na Pradze © TomekChorzow

stacja paliw z logo, które pamiętam z mojego dzieciństwa © TomekChorzow

Syrenka i Most Świętokrzyski © TomekChorzow

Centrum Nauki Kopernik © TomekChorzow

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego © TomekChorzow

Zamek Królewski w Warszawie © TomekChorzow

kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny © TomekChorzow

kościół rektoralny pod wezwaniem Świętego Benona na Nowym Mieście w Warszawie © TomekChorzow

gmach Sądu Najwyższego przy Placu Krasińskich © TomekChorzow

pomnik Powstania Warszawskiego przy Placu Krasińskich © TomekChorzow

katedra polowa Wojska Polskiego pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski przy ulicy Długiej © TomekChorzow

Rynek Starego Miasta w Warszawie z urządzonym na nim lodowiskiem © TomekChorzow

na Rynku Starego Miasta w Warszawie © TomekChorzow

na ulicy Świętojańskiej w Warszawie z wieżą zegarową Zamku Królewskiego w tle © TomekChorzow

Warszawa - Plac Zamkowy © TomekChorzow

Warszawa - Zamek Królewski © TomekChorzow

gmach Sejmu © TomekChorzow

Warszawa - ogród świateł w Ogrodzie Botanicznym © TomekChorzow

postać mamuta w ogrodzie świateł urządzonym w warszawskim Ogrodzie Botanicznym © TomekChorzow

Warszawa - Belweder © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, samotna wycieczka, śnieg/lód pod kołami, użytkowo, z rowerem w pociągu
Górska Pielgrzymka Rowerowa z Rzeszowa do Dębowca - dzień IV
d a n e w y j a z d u
106.88 km
5.00 km teren
06:32 h
Pr.śr.:16.36 km/h
Pr.max:48.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Rano
szybkie śniadanie i w drogę, aby zdążyć na Mszę świętą do
Dębowca na godzinę 11 i nie przybyć na ostatni moment. Pada
propozycja by jechać nieco inną trasą – przez Desznicę zamiast
przez Przełęcz Hałbowską. Skoro tak – to niech będzie tym
razem inaczej niż poprzednio. Przez Hałbowską 3 razy już w życiu
jechałem. Trasa też ciekawa – może nie tak spektakularny
podjazd, ale warto było. Do Nowego Żmigrodu główną
drogą, nie ma innego wyjścia, ale ruch niewielki. Tu po dłuższym
postoju na Rynku (mamy rezerwę czasową), udajemy się w dalszą
drogę przez Osiek Jasielski. Przed Mszą Świętą udaje mi się
jeszcze odebrać moje sakwy z samochodu, by potem nie robić
zamieszania. Mszy przewodniczy i kazanie głosi kardynał Gerhard Ludwig Müller. Mimo,
że
go bardzo cenię i mimo tego, że
bardzo się starał mówić po polsku, to jednak wymowa stanowiła
sporą barierę w odbiorze słowa. Po Mszy poświęcenie wspaniałych
wieńców dożynkowych i pożegnanie z resztą grupy i w drogę!
Trasę
do Tarnowa wytyczyłem nieco inaczej niż poprzednio. W zasadzie
bardziej „na wprost”, ale z unikaniem głównych dróg. Jechałem
z ominięciem Jasła, za to przez Biecz. Wcale nie okazała się ona
łatwiejsza i szybsza. Boczne drogi kilkukrotnie wyprowadziły mnie
na strome podjazdy, takie 1:1 (choć to pojęcie wysoce umowne –
skrót myślowy w języku kolarskim). Raz nawet musiałem
kilkadziesiąt metrów pokonać z buta. Na stromych zjazdach z kolei
trzeba było hamować bardzo mocno – nawet zatrzymując się dla
schłodzenia rozgrzanych tarcz hamulcowych. Tylko kilka razy udało
mi się większą energię kinetyczną wykorzystać na podjazd pod
następne wzniesienie. W
każdym razie odwiedziłem wiele
miejsc na malowniczym Pogórzu Ciężkowickim,
w których wcześniej nie byłem, a czy jeszcze kiedykolwiek będę???
Takie
wytyczanie
trasy w poprzek dolin rzecznych ma to do siebie, że z jednej strony
jedzie się na
ogół mniej uczęszczanymi drogami ale suma przewyższeń jest
zdecydowanie większa. W każdym razie ze sporym zapasem docieram na
upatrzony pociąg osobowy i z przedłużoną wskutek spóźnienia
przesiadką w Krakowie dojeżdżam do Katowic. Potem już tylko przez
park i Tysiąclecie. Melduję się w domu nieco po północy.
Bardzo
udany wyjazd – w sumie prawie 640 km w ciągu 6 dni. Dawno się
tyle nie najeździłem – Deo gratias! Każdy kilometr jest DAREM i
ŁASKĄ!
Było
inaczej, niż podczas poprzednich edycji pielgrzymki – dłuższy
dojazd, inna trasa. Nie mieliśmy też ze sobą księdza, co jednak
zaważyło in minus na samym charakterze pielgrzymowania.
Odległość
z tego dnia obejmuje też powrót z Katowic do domu.

z Kotani wyjeżdżamy przed godziną 8 © TomekChorzow

gotowi do wyjazdu z Kotani © TomekChorzow

na Rynku w Nowym Żmigrodzie © TomekChorzow

w Dębowcu oczekując na rozpoczęcie Mszy Świętej © TomekChorzow

po mszy świętej odpustowej © TomekChorzow

procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow

procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow

niektóre wieńce dożynkowe są prawdziwymi dziełami sztuki © TomekChorzow

procesja z wieńcami dozynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow

procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow

procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow

procesja z wieńcami dożynkowymi w Dębowcu © TomekChorzow

figura Matki Bożej z La Salette niesiona w procesji © TomekChorzow

Kardynał Gerhard Ludwig Müller © TomekChorzow

figura Matki Bożej z La Salette niesiona w procesji © TomekChorzow

Kardynał Gerhard Ludwig Müller © TomekChorzow

Kardynał Gerhard Ludwig Müller © TomekChorzow

orędzie Matki Bożej z La Salette © TomekChorzow

nieoczekiwane spotkanie z księdzem Łukaszem, który prowadził naszą pielgrzymkę w 2013 roku © TomekChorzow

Kościół parafialny pod wezwaniem świętego Bartłomieja Apostoła w Dębowcu © TomekChorzow

rozległa panorama Podkarpacia © TomekChorzow

kościół pod wezwaniem świętego Stanisława biskupa w Osobnicy © TomekChorzow

kościół pod wezwaniem świętej Doroty w Harklowej © TomekChorzow

na rozwidleniu dróg © TomekChorzow

podjazd z którym się zmagałem © TomekChorzow

Ryglice - kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny, Panny i Męczenniczki © TomekChorzow

kościół pod wezwaniem Świętej Rodziny w Tarnowie - do dworca już blisko © TomekChorzow
Kategoria >100 km, pielgrzymka, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
Z Krakowa do Rzeszowa – część pierwsza
d a n e w y j a z d u
114.33 km
2.00 km teren
06:03 h
Pr.śr.:18.90 km/h
Pr.max:35.50 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:399 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Po siedmiu latach przerwy postanowiłem znowu wyruszyć na trasę
Górskiej Pielgrzymki Rowerowej z Rzeszowa do Dębowca.
Zależało mi jednak, by nieco do trasy jeszcze dołożyć. Kiedyś
udało mi się dojechać z Tarnowa do Rzeszowa, ale pozostawała luka
między Krakowem a Tarnowem. Chciałem też przejechać Wiślaną
Trasą Rowerową na wschód od Krakowa. Początkowy pomysł, by
jechać już z domu upadł – byłoby to za dużo nawet na 2 dni,
zważywszy, że zmrok zapada już wcześnie. Biorąc także pod
uwagę, że pakowałem się dopiero bardzo późnym wieczorem,
zadecydowałem o wyjeździe do Krakowa pociągiem o godzinie 9 z
Katowic. Miałem nocleg zarezerwowany w agroturystyce w Kopaczach Wielkich.
Po wyjściu z dworca przejechałem koło Bramy Floriańskiej, przez
Rynek i udałem się … na zachód. Chciałem się przejechać
wpierw północnym brzegiem Wisły ścieżką po wale. Zgodnie z
planem udało mi się dojechać do znajdującego się w rejonie węzła Tynieckiego mostu na Wiśle biegnącego wzdłuż
autostrady i dopiero stamtąd pojechałem trasą południową w
stronę centrum, odwiedzając po drodze – (a jakże by inaczej) –
Łosiówkę. Kładką Ojca Bernatka wróciłem na północną stronę
Wisły, na której już pozostałem aż do Mostu Wandy. Dalej Wiślaną
Trasą Rowerową, generalnie na wschód, choć zakola sprawiają, że
się sporo nadkłada. Trasa w miarę bezpieczna (przy niedużym ruchu
rowerowym, jaki panował we wtorkowe popołudnie), jednak nieco
monotonna. Kilometry ciągną się bardzo, gdy po horyzont widać
tylko wał wiślany…
Im dalej od Krakowa, tym częściej po drugiej stronie Wisły pojawiają się ciekawe elementy krajobrazu - jak np. Klasztor Pijarów w Hebdowie czy wzgórza zwiastujące bliskość Gór Świętokrzyskich.
W każdym razie i tu można doświadczyć jak piękna jest Polska!
Przed Uściem Solnym trasa zjeżdża do
miejscowości, co urozmaica jazdę. Uście Solne stanowiło
ostatnią dostępną miejscowość, gdzie mogłem zaopatrzyć się w
prowiant na kolację i następny dzień. Nocne schronienie znalazłem
w gościnnych progach Myśliwskiej Szczechy.
Po drodze mała awaria: zerwałem spinkę łańcucha, zbyt gwałtownie chcąc przyspieszyć. Na szczęście zapasową spinkę miałem ze sobą, niemniej nikt z jadących po wale wśród pustkowia rowerzystów się nie zatrzymał, by zaoferować pomoc.....

w pociągu Intercity IC 6300 WYSPIAŃSKI z rowerem © TomekChorzow

brama Floriańska w Krakowie © TomekChorzow

Kościół Ojców Pijarów pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Krakowie © TomekChorzow

Kościół pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela i świętego Jana Ewangelisty w Krakowie © TomekChorzow

na krakowskim Rynku © TomekChorzow

na krakowskim Rynku © TomekChorzow

na krakowskim Rynku © TomekChorzow

Błonia w Krakowie © TomekChorzow

zamek w Przegorzałach - jedna z niewielu pozostałości architektonicznych po III Rzeszy w Krakowie © TomekChorzow

Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze w Krakowie © TomekChorzow

Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze w Krakowie © TomekChorzow

przy kościele Salezjanów na Łosiówce © TomekChorzow

kościół Salezjanów na Łosiówce © TomekChorzow

Kraków - Wawel © TomekChorzow

z Wawelem w tle © TomekChorzow

kościół i klasztor Ojców Paulinów na Skałce w Krakowie © TomekChorzow

Kładka Ojca Bernatka w Krakowie © TomekChorzow

pogańskie miejsce kultu w Brzegach koło Krakowa © TomekChorzow

Grabie - kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny © TomekChorzow

Grabie - Boża Męka na ścianie kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny © TomekChorzow

do Szczucina 109 km - drogowskaz we wsi Grabie © TomekChorzow

most kolejowy nad Wisłą na północnej obwodnicy Krakowa © TomekChorzow

na Wiślanej Trasie Rowerowej w wrześniowy upalny dzień © TomekChorzow

po horyzont wał wiślany © TomekChorzow

kieruję się na Szczucin © TomekChorzow

klasztor Pijarów w Hebdowie po drugiej stronie Wisły © TomekChorzow

po drugiej stronie Wisły zaczyna się pojawiać pofałdowany krajobraz © TomekChorzow

Fasada kościoła pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Uściu Solnym © TomekChorzow

kościół pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Uściu Solnym © TomekChorzow

Rynek w Uściu Solnym © TomekChorzow

kościół pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Uściu Solnym widziany z Wilśanej Trasy Rowerowej biegnącej po wale © TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
po raz pierwszy na hulajnodze
d a n e w y j a z d u
10.20 km
0.00 km teren
01:28 h
Pr.śr.:6.95 km/h
Pr.max:16.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:hulajnoga
Zupełnie wyjątkowy wpis. Hulajnoga na której dziś po raz pierwszy miałem okazję więcej się przejechać została sprezentowana Żonie na jej niedawne urodziny:). Dziś postanowiłem ją przetestować równocześnie w celach użytkowych. Najpierw do Chorzowa Batorego na pociąg, potem z dworca w Gliwicach do starego kościoła pod wezwaniem świętego Bartłomieja przy ulicy Toszeckiej na Mszę świętą. Powrót w taki sam sposób. Wieczorem jeszcze małe co nieco po najbliższej okolicy by dokręcić do 10 km.Tak jak się spodziewałem - hulajnoga to jednak nie jest moja bajka. Owszem - ułatwia poruszanie się w mieście i na bardzo krótkich dystansach, ale zmusza do ograniczania się tylko do dobrej nawierzchni i unikania podjazdów. To była tylko taka próba, choć nie wykluczam w przyszłości skorzystania z tego "urządzenia transportu osobistego".
W tym wpisie dystans i czas jazdy wg wskazań Garmina.
w pociągu Kolei Śląskich w drodze do Gliwic © TomekChorzow
dotarłem do miejsca docelowego - do starego kościoła pod wezwaniem świętego Bartłomieja przy ulicy Toszeckiej w Gliwicach © TomekChorzow
Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy (Iz 53,5) - cytat z Księgi Proroka Izajasza na cokole krzyża przed starym kościołem pod wezwaniem świętego Bartłomieja przy ulicy Toszeckiej w Gliwicach © TomekChorzow
wnętrze starego kościoła pod wezwaniem świętego Bartłomieja w Gliwicach przy ulicy Toszeckiej © TomekChorzow
zaraz wsiądę do tego pociągu by wrócić do Chorzowa © TomekChorzow
propaganda kowidiańsko-szczypawkowa w Chorzowie © TomekChorzow
Kategoria z rowerem w pociągu, użytkowo, jazda miejska
do Krakowa po raz pierwszy na rowerze
d a n e w y j a z d u
150.61 km
30.00 km teren
08:57 h
Pr.śr.:16.83 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:971 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Dawno temu powstały zamiar udało się wreszcie zrealizować –
przejechać choć kawałek Wiślanej Trasy Rowerowej. Małe
możliwości manewrowe, jeśli chodzi o termin, a właściwie ich
brak, sprawiły, że jedyna realna data realizacji wyjazdu przypadła
na sobotę 19 czerwca. Powstało mi w głowie kilka wariantów: na
przykład taki, by wyruszyć po pracy w piątek, przejechać przez
Lasy Murckowskie, jeszcze w widoczności, a całą WTR pokonać po
ciemku i dotrzeć do Michała przed g. 7 rano. Ostatecznie stanęło
na tym, że w miarę się wyspałem i po godzinie 4, wyruszyłem, nie
używając w zasadzie wcale lampki. Przejazd przez Radoszowy, Lasy
Panewnickie, Murckowskie i dalej Siągarnię, zajął sporo czasu, co
sprawiło, że na punkcie początkowym pokonywanego odcinka WTR
pojawiłem się dopiero o godzinie 9:30.
Po drodze – za
Siągarnią miłe towarzystwo przygodnie spotkanego rowerzysty z
Giszowca i wspólne kilka kilometrów trasy. W Lędzinach warto było
wjechać na Górę Klimont pod kościół pod wezwaniem Świętego
Klemensa, by podziwiać rozległy krajobraz. W Bieruniu nieco
pokluczyłem, ale dzięki temu odwiedziłem Rynek, sanktuarium
świętego Walentego oraz zabytkową groblę z kładką przerzuconą
nad ulicą Chemików. Z Bierunia ścieżka rowerową w stronę
Oświęcimia, ale chcąc uniknąć niebezpiecznego odcinka przez
Babice, zaraz za mostem na Wiśle skręciłem w lewo i przez nieco
zarośnięte tereny, częściowo po wale wiślanym, przekraczając na
koniec Wisłę w końcu dojechałem do wspomnianego punktu
początkowego na WTR. Wtedy słońce zaczęło już mocno przypiekać
i upał stawał się coraz bardziej dotkliwy. Cała trasa nie
zacieniona, w pełnym słońcu. W Miętkowie zjechałem do
zabytkowego kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej,
który jak się okazało (o czym nie wiedziałem) jest kościołem
przeniesionym w latach siedemdziesiątych z Niegowici, gdzie
posługiwał ks. Karol Wojtyła zaraz po święceniach kapłańskich.
Starałem się zasadniczo trzymać wytyczonego śladu toteż z
Mętkowa wróciłem jak najszybciej na WTR jeszcze przed zakolem
wokół Płazianki.
Nie przypuszczałem,
że na tak (teoretycznie) nizinnej trasie spotka mnie niedługi
aczkolwiek wymagający podjazd. Po krótkim postoju przy kościele w
Kamieniu dość długi zjazd wprost na stopień wodny wraz z elektrownią w Łączanach.
Stamtąd już południową stroną Wisły, gdzie trasa już większą
częścią wiedzie drogami poza koroną wału. W Facimiechu
uzupełnienie płynów w sklepie. W sumie wypiłem ponad 4,5 litra
płynów, co i tak nie było w sumie dużą ilością zważywszy
na ogromny skwar i przebyty dystans. Przed Tyńcem oczekiwane
spotkanie z Michałem, który wyjechał mi naprzeciw. Dzięki jego
przewodnictwu nawiedziliśmy wspólnie Tynieckie opactwo Benedyktynów
i Zakrzówek, który wcześniej kojarzył mi się tylko z
kamieniołomem, w którym w czasie wojny pracował Karol Wojtyła.
Dopełnienie dnia stanowiły miłe chwile spędzone we wspólnocie salezjańskiej na Łosiówce z Michałem i jego współbraćmi.
Przejazd na dworzec przez bardzo zatłoczony Kraków i wygodny powrót
do Katowic Kolejami Śląskimi. Bardzo udany dzień, mimo sporego wysiłku, jaki włożyłem
w pokonanie tej trasy (a może właśnie dlatego). Potrzebna mi była
taka wycieczka po wielu ostatnich wyjazdach z rzadka tylko
wybiegających poza Chorzów. Dystans podany wyżej obejmuje też powrót na rowerze z
Katowic.
Kategoria >100 km, nie-samotna wycieczka, samotna wycieczka, wyjazd rodzinny, z rowerem w pociągu
z Kalet do Koszęcina i z powrotem do Kalet
d a n e w y j a z d u
32.46 km
0.00 km teren
02:31 h
Pr.śr.:12.90 km/h
Pr.max:32.00 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wheeler 2600
Do Kalet pociągiem by tam załatwić sprawy. Potem do Koszęcina na rowerze. Na początku padający deszcz omal mnie nie przemoczył. W Drutarni ew podcieniach kościoła zmiana na suchą na szczęście zabraną ze sobą. Deszcze stopniowo przeszedł w śnieg by całkowicie przestać padać. Spodnie obeschły, kurtka nie przemokła a więc nie było źle. Po załatwieniu wszystkich spraw zawodowych zostało wystarczająco czasu by na wrócić szosą do Kalet. Tym razem już w słonecznej zimowej scenerii.
na torach głównych dodatkowych stacji w Kaletach ustawiły się 207E Edgar należący do Rail Polska oraz E4DCU Griffin w barwach Orlen KolTrans © TomekChorzow
na torach głównych dodatkowych stacji w Kaletach ustawiły się 207E Edgar należący do Rail Polska oraz E4DCU Griffin w barwach Orlen KolTrans © TomekChorzow
gdzieś między Kaletami i Koszęcinem © TomekChorzow
na końcu dojechałem do siebie na działkę © TomekChorzow
wracając w stronę Kalet © TomekChorzow
rower trochę się uwalał w śniegu © TomekChorzow
jadąc kiblem z Kalet do Chorzowa © TomekChorzow
w pociągu wygenerowałem raport dzienny na terminalu © TomekChorzow
wynik dnia © TomekChorzow
Kategoria z rowerem w pociągu, użytkowo, śnieg/lód pod kołami
po ciemku w Raciborzu
d a n e w y j a z d u
26.50 km
0.00 km teren
01:57 h
Pr.śr.:13.59 km/h
Pr.max:29.00 km/h
Temperatura:-1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:197 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Niespodziewany wyjazd w celach "użytkowych" - jak to określam.
Należało dostarczyć paczkę do Szpitala Rejonowego w Raciborzu. Zasadniczo rano przyjmowałem opcję dojazdu samochodem. Potem poszperałem po rozkładzie jazdy i znalazłem pociągi, ale stwierdziwszy, że ze stacji do szpitala jest kawałek drogi - postanowiłem zabrać rower ze sobą. Przy okazji udało się - po raz pierwszy nieco zwiedzić to piękne miasto. Na rowerze byłem tam drugi raz z życiu - i znowu po ciemku. Poprzednio podczas pamiętnego wyjazdu z października 2013 roku. Chciałbym tam znowu wrócić znowu wrócić na rowerze, ale za dnia by więcej zobaczyć. Oprócz Raciborza do trasy wliczam dojazd do Katowic na pociąg i z powrotem.
Jednak na początku dnia - z samego rana podczas wyjazdu w Chorzowie - niemal na moim osiedlu porzucony rower miejski w stawie w Parku Róż kawałek od brzegu. Wróciłem do domu, by wziąć coś co pomogłoby go wyciągnąć. Gdy wróciłem z liną z zamiarem wykorzystania jej jako lasso - już stał oparty o zarośla. Skoro nie mogłem go oddać w nieczynnej o tej porze roku i nie mogłem się dodzwonić do nieczynnej w niedzielę infolinii NEXTBIKE, nie pozostało nic innego niż zabezpieczyć go u siebie w domu i zgłosić ten fakt mailowo do NEXTBIKE. Obecnie czekam na odebranie roweru ode mnie.
porzucony rower miejski odnaleziony w styczniu © TomekChorzow
w drodze do Raciborza w Elfie Kolei Śląskich. Na rowerze widać stare błoto © TomekChorzow
Kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Raciborzu © TomekChorzow
wnętrze kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Raciborzu © TomekChorzow
ulica Długa w Raciborzu z kapsułą czasu i oryginalnym podświetleniem nawierzchni © TomekChorzow
dekoracja na Rynku w Raciborzu © TomekChorzow
Pomnik ks. biskupa Józefa Gawliny opodal Rynku w Raciborzu © TomekChorzow
kamienice na Rynku w Raciborzu © TomekChorzow
parowóz wąskotorowy przy stacji kolejowej w Raciborzu © TomekChorzow
w drodze powrotnej z Raciborza w Elfie II Kolei Śląskich już dało się powiesić rower (choć nie jest to łatwe) © TomekChorzow
Kategoria jazda miejska, użytkowo, z rowerem w pociągu
mroźna setka
d a n e w y j a z d u
101.60 km
25.00 km teren
06:45 h
Pr.śr.:15.05 km/h
Pr.max:41.00 km/h
Temperatura:-1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Nordkapp
Pierwsza setka w 2020 roku.
Sama trasa nieco krótsza niż 100km, ale łącznie z porannym
wyjazdem po pieczywo setkę przebiło. Może plany były inne – tzn. z Koszęcina
też wrócić na rowerze, ale wyszło jak wyszło i było to dobre.
Rano tradycyjnie po pieczywo do Hajduk na Krossie – jeszcze
po ciemku.
Krótko przed g. 10, a więc dość późno (zawsze przygotowania
zajmują mi zbyt dużo czasu) wyjazd w celach zawodowych do Koszęcina. Po drodze
i na miejscu miałem odwiedzić 7 miejsc, ale wyszło nawet 8. Nie chciałem jechać
tradycyjną najkrótszą trasą toteż zdecydowałem się na wariant wschodni.
Maciejkowice, Brzeziny, Brzozowice Kamień (a jakże – pętla wokół osiedla musi
być), dalej Bobrowniki, Dobieszowice, wzdłuż autostrady. W lasach w miejscach
zacienionych podłoże było twarde i jechało się nieźle, ale w miejscach
nasłonecznionych trzeba było się grzebać w błocie, czego nie ułatwiały moje
wąskie opony. Najgorzej było na rozjeżdżonym przez pojazdy leśne odcinku między
Kolonią Woźnicką i Zieloną. Zwłaszcza ta droga dała mi w kość. Po samym
Koszęcinie trasa bardzo zagmatwana, co wynikało z obowiązków zawodowych.
Przedostatni pociąg puściłem wolno, by na ostatni wsiąść w Kaletach. Dokręcanie
z Koszęcina do Kalet (aby dobić do setki) już w dość niskiej temperaturze.
Choć wróciłem mocno zmęczony i nieco przeziębiony, to wyjazd
zdecydowanie zaliczam do udanych. Warto było: pogoda jak na początek lutego
niezła, widoki też były przednie, zwłaszcza na Dziewiczej Górze w Sączowie – podjazd
rejestrowany w bazie altimetr.pl
Dziękuję wszystkim moim klientom, do których dotarłem po
drodze za cierpliwość i za tolerowanie mojego ubłoconego, wcale nie służbowego
ubioru.
stadion KS Orzeł Biały w Brzezinach i wieża kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa © TomekChorzow
widok na autostradę A1 w okolicy Sączowa © TomekChorzow
na zdjęciu widać, że się nie ogoliłem © TomekChorzow
kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Siemoni po wschodniej stronie autostrady A1 © TomekChorzow
podjazd pod Dziewiczą Górę w Sączowie © TomekChorzow
w oddali lotnisko w Pyrzowicach © TomekChorzow
wystartował z Pyrzowic © TomekChorzow
błoto na drodze przed Kolonią Woźnicką © TomekChorzow
w Koloni Woźnickiej © TomekChorzow
Mała Panew w Zielonej © TomekChorzow
na Małym Rynku w Kaletach © TomekChorzow
rower nieźle ubłocony © TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka, użytkowo, z rowerem w pociągu