z rowerem w pociągu
Dystans całkowity: | 3765.61 km (w terenie 395.70 km; 10.51%) |
Czas w ruchu: | 234:23 |
Średnia prędkość: | 16.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.80 km/h |
Suma podjazdów: | 21803 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (116 %) |
Maks. tętno średnie: | 149 (86 %) |
Suma kalorii: | 21676 kcal |
Liczba aktywności: | 53 |
Średnio na aktywność: | 71.05 km i 4h 25m |
Więcej statystyk |
Żądło Szerszenia - VIII edycja
d a n e w y j a z d u
154.66 km
0.00 km teren
06:50 h
Pr.śr.:22.63 km/h
Pr.max:48.50 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1068 m
Kalorie: kcal
Rower:
Po gościnie udzielonej przez siostry boromeuszki wyruszam na linię startu. W nocy padało, a więc ranek rześki, bardzo przyjemny. Pogoda cały czas idealna. 2 krótkie wiosenne deszczyki tylko odświeżyły powietrze.
Część trasy samotnie a część w towarzystwie innych uczestników.
Pierwszy raz jechałem takim wariantem trasy i pierwszy raz też wjeżdżałem na "Prababkę". Mimo, że oznakowanie trasy dość dobre, to można było się pomylić. Bardzo przydała się wgrana do GPSa trasa ściągnięta wcześniej ze strony organizatora.
Dziękuję "Szerszeniom" za taką sympatyczną imprezę w której już piąty raz dane mi było wziąć udział. Dziękuję też tym, z którymi jechałem razem za miłe towarzystwo.
Trasa jest wyjątkowo urokliwa: choćby odcinek między stawami w Dolinie Baryczy wśród dźwięków pobudzonego wiosennym słońcem ptactwa, czy później pachnące wiosenną świeżością lasy, zielone (i żółte) pola, ukwiecone sady, szpalery kwitnącego bzu. Co roku mnie tu ciągnie, choć nie zawsze się udaje.....
Czas widoczny powyżej jest czasem z licznika i jest to jak zawsze rzeczywisty czas netto
samej jazdy. Organizatorzy zmierzyli mi czas brutto wynoszący 7 godzin i
2 minuty. Choć wynik na tle pozostałych uczestników kiepski, to i tak
jestem bardzo zadowolony. Dałem z siebie 90% możliwości. Najważniejsza jest radość z jazdy :))
Sarkofag świętej Jadwigi w trzebnickiej bazylice © TomekChorzow
Klasztor sióstr Boromeuszek w Trzebnicy © TomekChorzow
Startują kolejne grupy © TomekChorzow
Przed startem © TomekChorzow
Wyjazd z Trzebnicy pod eskortą motocykli © TomekChorzow
Siatka zabezpieczająca przed migracją żab przez szosę © TomekChorzow
Sułów Milicki - pozostałość po kolejce wąskotorowej © TomekChorzow
W oddali podjazd nazywany Prababką (max. nachylenie ponad 12%) © TomekChorzow
Nie będę komentował © TomekChorzow
Na mecie © TomekChorzow
Już na mecie © TomekChorzow
Piknik po zakończeniu maratonu © TomekChorzow
Czekając na pociąg do Wrocławia © TomekChorzow
Kategoria z rowerem w pociągu, maraton, wyścig
Solniki Wielkie - Trzebnica (przed wjazdem do Trzebnicy powstaje niezwykłe brzydactwo)
d a n e w y j a z d u
48.55 km
0.00 km teren
02:22 h
Pr.śr.:20.51 km/h
Pr.max:43.80 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:342 m
Kalorie: kcal
Rower:
ze stacji kolejowej w Solnikach Wielkich przez Oleśnicę, Jenkowice, Węgrów, Krakowiany, Głuchów Dolny do Trzebnicy. Znana w części trasa, ale zawsze bardzo sympatyczna - zwłaszcza o tej porze roku - wśród kwitnącego rzepaku, pachnących bzów i ukwieconych sadów.
Opolskie Tutaj zostaję! - z tego pociągu wysiadłem już w Solnikach Wielkich (choć miałem bilet do Oleśnicy) © TomekChorzow
Rzepak kwitnie © TomekChorzow
Oleśnica - Kościół pod wezwaniem Świętego Jana Apostoła i Ewangelisty © TomekChorzow
Wieża ratuszowa w Oleśnicy © TomekChorzow
Po drodze za Jenkowicami minąłem krzyż, przy którym zawsze się zatrzymuję. Tak się składa, że zarówno syn jak i wnuk budowniczego tego krzyża uczestniczą w maratonie rowerowym na który jadę.
Jakże piękny i wymowny napis na cokole głosi:
Boże błogosław Osadnikom Na Ziemi Prastarej Polski
Pomnik zbudował Wójt Stanisław Rasała
Na pamiątkę ukończenia II Wojny Światowej
Bądź Pochwalony
Klękam przed Tobą Panie
Tu przygarnia mnie Twoja cisza
Pokój i Błogosławieństwo Temu
Kto na Krzyż spojrzy
Lub na chwilę się zatrzyma
Krzyż przy drodze w Jenkowicach koło Oleśnicy © TomekChorzow
W przededniu kanonizacji pod krzyżem złożono podobiznę Jana Pawła II © TomekChorzow
Trzebnickie sady kwitną © TomekChorzow
Przed wjazdem do Trzebnicy od strony Skarszyna powstaje takie brzydactwo. Za ciężkie pieniądze ktoś (z tablicy budowy wiadomo kto) postawił taką szpetotę. Kto mu pozwolił tak zapaskudzić krajobraz??? © TomekChorzow
Inwestorem budowy jest niejaki p.......... (nie wymienię nazwiska - kto chce wiedzieć niech tu przyjedzie póki trwa budowa albo do mnie napisze) - podobno jeden ze 100 najbogatszych Polaków
Kategoria z rowerem w pociągu, samotna wycieczka
na Jasną Górę ciemną nocą w Trzecią Niedzielę Wielkiego Postu...
d a n e w y j a z d u
86.56 km
15.00 km teren
05:01 h
Pr.śr.:17.25 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:586 m
Kalorie: kcal
Rower:
... no może nie tak całkiem ciemną nocą - księżyc w ostatniej kwadrze jednak trochę oświetlał :) Plan jak zwykle dość prosty: zdążyć na Godzinki na Jasną Górę wyjeżdżając z Chorzowa. Start z Maćkiem około g. 23.30. Przez Brzeziny, Bobrowniki, Dobieszowice, Wymysłów, Ossy, Pyrzowice, Brynicę, Bibielę, Woźniki, Starczę - a więc tradycyjną trasą. Byliśmy na czas na miejscu. Po Godzinkach, odsłonięciu Cudownego Obrazu i Mszy Świętej zmiana planów - z powodu siły wyższej decyzja jednoznaczna - wracamy do Chorzowa pociągiem.
Trasa fascynująca. Niezapomniane widoki: port lotniczy w Pyrzowicach rozświetlony reflektorami, jazda po ciemku przez las, a potem panorama oświetlonych miast z Progu Woźnickiego (dobrze widoczny mrugający komin Elektrociepłowni Katowice, Tarnowskie Góry z kominami Huty w Miasteczku Śląskim a nade wszystko lotnisko w Pyrzowicach). Krótki postój na Rynku w Woźnikach wzbudził zainteresowanie patrolu policji...
Warto przeżyć taką nocną jazdę. Wrażenia są zupełnie inne niż za dnia, a i możliwość tak wczesnego zawitania na Jasną Górę nie jest codziennością.
Opuściliśmy Chorzów - tutaj na drodze do Brzezin Śląskich © TomekChorzow
Godzina 2 - jesteśmy przed kościołem pod wezwaniem Matki Boskiej Fatimskiej w Bibieli © TomekChorzow
Przejazd leśną drogą z Bibieli do Woźnik © TomekChorzow
Godzina 3 - na rynku w Woźnikach © TomekChorzow
Godzina 4 - kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Starczy © TomekChorzow
Zdążyliśmy na Godzinki © TomekChorzow
Opuszczamy Jasną Górę © TomekChorzow
Kategoria z rowerem w pociągu, dłuższa jazda nocna, nie-samotna wycieczka
Dwa Kopce na przedwiosennej trasie
d a n e w y j a z d u
120.52 km
20.00 km teren
07:15 h
Pr.śr.:16.62 km/h
Pr.max:47.80 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:867 m
Kalorie: kcal
Rower:
Jeden to ten w Piekarach Śląskich – Kopiec Wyzwolenia
usypany śląskimi rękoma w latach trzydziestych (przed drugą wojną światową), a
drugi w powiecie kłobuckim. W tym „drugim” mieści się nowicjat salezjański.
Pogoda niezwykła jak na pierwszą dekadę lutego. Ciepło,
prawie 10 stopni, czuć już wiosnę w powietrzu. W pewnym momencie – przed Nakłem
Śląskim nie posłuchałem nawigacji i dałem się skusić do wjazdu na drogę z
pozoru niezłą. Po kilkuset metrach jednak ugrzęzłem w gęstym błocie – musiałem kilkaset
metrów pokonać z buta a potem patykiem wydłubywać błoto, które nawet zapchało
przestrzeń pod błotnikami, nie mówiąc już o hamulcach..
Na szczęście w Koszęcinie mogłem umyć rumaka z węża.
Trasa: Chorzów-Rozbark-Szarlej-Radzionków-Nakło
Śląskie-Lasowice-Kalety-Koszęcin-Boronów-Dębowa Góra-Jamki-Konopiska-Gnaszyn-Lisinec-Biała-Kopiec-Czarny
Las-Jasna Góra
Powrót z Częstochowy: Koleje Śląskie.
Po wyjściu z dworca w Hajdukach zorientowałem się, że mi trochę brakuje do 120 km, dlatego jeszcze "dokręciłem" po Chorzowie nie wracając do domu najkrótszą trasą :)
Kopiec Wyzwolenia w Piekarach Śląskich © TomekChorzow
W oddali piekarskie wieże, a płaty śniegu wyglądają jak niesamowite stworki leżące na trawie © TomekChorzow
„Byczek” (ET 22) podąża w stronę Tarnowskich Gór © TomekChorzow
W takie błoto się wpakowałem © TomekChorzow
…i taki był tego skutek © TomekChorzow
Przedwiosennie © TomekChorzow
Droga przede mną © TomekChorzow
Droga za mną © TomekChorzow
Zamarznięty staw © TomekChorzow
Lutowy cień © TomekChorzow
Słoneczna lutowa sobota © TomekChorzow
Aleja dębów w kierunku Kalet © TomekChorzow
Krety się napracowały © TomekChorzow
Na linii kolejowej prowadzącej przez Koszęcin trwają prace remontowe © TomekChorzow
Rozjazdy przygotowane do zamontowania © TomekChorzow
Zużyte podkłady betonowe © TomekChorzow
Czas umyć rower © TomekChorzow
„jamnik” (ET 41) na czele składu Eaos-ów podąża „węglówką” na południe (tutaj w stronę Boronowa) © TomekChorzow
Konie © TomekChorzow
Kopiec zostaje w tyle © TomekChorzow
Nad Jasną Górą zapada zmrok… © TomekChorzow
Dotarłem do tego Szczególnego Miejsca… © TomekChorzow
Wieża Jasnogórska © TomekChorzow
Już wisi w „Impulsie” Kolei Śląskich © TomekChorzow
Kategoria z rowerem w pociągu, >100 km, samotna wycieczka
do Koszęcina w bezśnieżną ale już zimową sobotę
d a n e w y j a z d u
70.43 km
20.00 km teren
04:41 h
Pr.śr.:15.04 km/h
Pr.max:40.80 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Jantar
Choć to jeszcze kalendarzowa jesień, to w Chorzowie z rana było biało. Szadź nadała bajkowego charakteru krajobrazowi. Za Żabimi Dolami jednak już śladu po bieli w zasadzie nie było. Trasa może niezbyt długa, ale zważywszy na temperaturę i użyty sprzęt myślę, że dystans słuszny. Powrót z Koszęcina Kolejami Śląskimi.
Z perspektywy kierownicy (w Parku na Górze Redena w Chorzowie)
© TomekChorzow
Brynica na granicy Józefki i Dobieszowic
© TomekChorzow
Schron Wesoła w Dobieszowicach
© TomekChorzow
Schron nad zalewem Kozłowa Góra
© TomekChorzow
Figura św. Jana Nepomucena w Zielonej
© TomekChorzow
Kategoria samotna wycieczka, użytkowo, z rowerem w pociągu
do Tych (Tychów?) już zimowo
d a n e w y j a z d u
42.23 km
10.00 km teren
02:48 h
Pr.śr.:15.08 km/h
Pr.max:31.40 km/h
Temperatura:-1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Jantar
Z domu przez Hajduki, Radoszowy (z pętlą wokół Rybaczówki), dalej przez Stare Panewniki, lasem w stronę Zarzecza i przez Piotrowice, Podlesie i Wilkowyje do centrum.
Chwilami nawet słonecznie, choć silny wiatr. Powrót Kolejami Śląskimi do Brynowa i dalej już do domu na rowerze w gęstej śnieżycy.
Niby niezbyt zimno, ale z powodu wiatru temperatura odczuwalna dużo niższa.
Przez pewien czas była koncepcja jazdy samochodem, ale na szczęście upadła. Choć trasa niezbyt długa ale dająca sporo frajdy :)Grób nieznanego żołnierza przy ulicy Gościnnej
© TomekChorzowUlica Gościnna po przebudowie – znowu odstawili chałę – brakuje ścieżki rowerowej i chodnika
© TomekChorzowNad stawem Rybaczówka
© TomekChorzowMiejsce męczeństwa ofiar hitlerowskich w lesie koło Stargańca
© TomekChorzowStare Tychy – kościół pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny
© TomekChorzowI tutaj z dalszej perspektywy
© TomekChorzowKamienny krzyż przy ulicy Bibliotecznej
© TomekChorzow
Kategoria samotna wycieczka, użytkowo, z rowerem w pociągu
Jesień w Jesenikach
d a n e w y j a z d u
180.08 km
10.00 km teren
12:55 h
Pr.śr.:13.94 km/h
Pr.max:47.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2620 m
Kalorie: kcal
Rower:
Cel był prosty: dojechać na Pradziada w Jesenikach o takiej porze doby, aby powrót nie był gonitwą na ostatni pociąg jak to miało miejsce, kiedy tam byłem poprzednio: 11 października 2006r. oraz 28 września 2009r.
Wprawdzie 2 miesiące temu byłem z Rodzinką na Pradziadzie pieszo, jednak znowu zatęskniłem za wjazdem tam na rowerze.
Wyjątkowo piękna pogoda oraz pomyślne zapowiedzi meteorologiczne zachęcały, by skorzystać z ostatniej zapewne szansy tej jesieni na taki wypad.
Postanowiłem jednak zasadniczo zmodyfikować trasę w stosunku do poprzedniej.
Wówczas wyglądała ona tak:
Za pierwszym razem:
Racławice Śląskie-Pomorzowiczki-Osoblaha-Bohušov-Slezské Rudoltice-Město Albrechtice-Karlowice-Vrbno pod Pradědem-Karlova Studánka-Praděd-Karlova Studánka-Vidly-Bělá pod Pradědem-Jesenik-Mikulovice-Głuchołazy-Szybowice
Za drugim:
Jak wyżej, tyle że od Jesenika do Szybowic przez Rejviz i Zlaté Hory
Wiązało się to wjazdem na wysokość 810 m n.p.m. na szosę łączącą Jesenik i Zlaté Hory.
Tym razem pojechałem trasą (nazwy w oryginalnej pisowni, dlatego, że nie lubię gdy inni piszą np. „Breslau”):
Racibórz-Samborowice-granica polsko-czeska-Sudice-granica czesko-polska-Ściborzyce Wielkie-Rozumice-Ludmierzyce-Nasiedle-Niekazanice-Branice-granica polsko-czeska-Uvalno-Býkov-Láryšov-Brantice-Zator-Čaková-Široká Niva-Dětřichovice-Stará Voda-Světlá Hora-Suchá Rudná-Hvezda-Praděd-Švýcárna-Červenohorské sedlo-Jesenik-Rejviz-Zlaté Hory-Konradów-Jarnołtówek-Pokrzywna-Łąka Prudnicka-Prudnik
Zmieniłem też porę wyjazdu. Zaopatrzony w lampkę MagicShine MJ-872 postanowiłem przy okazji przetestować jej możliwości i swoją predyspozycję do dłuższej jazdy nocnej w nieznanym terenie.
Około godziny 20.25 wyjechałem z domu na rowerze by przez Tysiąclecie dotrzeć do dworca w Katowicach. Tutaj o razu niemiłe zaskoczenie: w automacie Kolei Śląskich NIE DA się zakupić biletu na przewóz roweru. W kasie trzeba swoje odstać. Wprawdzie w trasę do Raciborza zawiózł mnie nowy ELF, lecz niestety zainstalowane w nim uchwyty nie nadają się do wykorzystania przy mocowaniu rowerów miejskich czy trekkingowych zaopatrzonych w tylny błotnik. Haki są umieszczone na tyle nisko i w taki sposób, że rower musiałby opierać się o podłogę wagonu tylnym błotnikiem, co doprowadziłoby do jego zniszczenia. Poza tym powierzchnia haka posiada ostre krawędzie i w obecnym stanie uszkodziłaby aluminiową obręcz koła zawieszonego na nim roweru. Słowem – porażka.
Około godziny 23.20 wysiadłem na stacji w Raciborzu i po krótkim postoju w parku wyruszyłem w drogę. Ciemno a więc specyficzny tajemniczy klimat. Ruch samochodowy znikomy a w dalszej części nocy w zasadzie żaden. Mogłem trochę posmakować atmosfery, jaka towarzyszyła uczestnikom niedawnego MRDP…. Po niedługim odcinku przez Polskę - już po północy docieram do granicy by wjechać na około 3,5 km do Czech i przez Sudice wrócić do Polski. W pewnym momencie wzmaga się wiatr a księżyc w otoczce mgiełki i biegnące na niebie chmury nie wróżą nic dobrego, ale okazało się, że było to tylko chwilowe. Po pewnym czasie przez Branice wjeżdżam znowu do Czech – tym razem na dłużej – by opuścić je dopiero w Zlatych Horach. We wiosce Uvalno, gdzie na krótko się zatrzymuję, zegar na wieży kościelnej wybija godzinę trzecią. Bicie zegara o czwartej usłyszałem już w Zatorze.
W Zatorze walcząc coraz bardziej z sennością miałem nawet wątpliwości czy nie zrezygnować ze zdobycia Pradziada i nie skierować się na Karlovice i do Racławic Śląskich na pociąg powrotny, ale taka okazja mogłaby się już nie powtórzyć. Nieco dalej zdrzemnąłem się na siedząco na chwilę w drewnianej budce na przystanku autobusowym. Orzeźwiony ruszyłem dalej nie mając wątpliwości, co do celu dalszej drogi. Jeszcze w ciemności koło godziny 6 można było mimo zamglenia dostrzec w oddali migające czerwone światło na wieży na Pradziadzie. Gdy zaczęło się przejaśniać pojawił się piękny widok wschodu nad górami. Choćby dla tej chwili warto było….
Pustawy parking Hvězda zwiastuje, że tłoku dziś na Pradziadzie (zwłaszcza o tej porze) nie będzie. Inaczej niż 4 lata temu gdy zajechałem tu akurat w święto świętego Wacława – patrona Czech, kiedy to Czesi mieli dzień wolny od pracy. Podjazd do Ovčárnej „mulący” – mało zakrętów i cały czas w zasadzie jednakowe nachylenie. Wjazd na kopułę szczytową Pradziada połączony w fantastycznymi widokami: doliny schowane pod pierzyną białych chmur i ostre słońce. Niezwykle ciepło jak na koniec października. Ten widok ze szczytu zawsze mnie fascynuje i mam nadzieję, że kiedyś znowu tu przyjadę…
Napojony Kofolą zjeżdżam w dół kierując się w stronę schroniska Švýcárna, gdzie kończy się nie najlepszy asfalt. Znowu piękna panorama – widać Pradziad z innej nie znanej mi wcześniej perspektywy. Dalsza część szlaku – już typowa dla MTB, a więc ja ma moim rowerze muszę uważać by go nie uszkodzić. Po początkowej stromej sekcji zaczyna się prawie płaska bardzo widokowa droga trawersująca zbocze. Szutrówka pozwoliła na wygodną jazdę połączoną z zachwycaniem się fantastycznymi widokami. Góry o tej porze nie mają już takiej palety barw jak 2-3 tygodnie wcześniej. Liście w dużej części opadły, ale widoki są niemniej fascynujące.
Widać między innymi elektrownię Dlouhé Stráně a w dolinie - Kouty nad Desnou. Typowo górska droga kończy się na przełęczy Červenohorské sedlo. Stamtąd długi zjazd równą szosą w stronę Jesenika. W Jeseniku decyduję się skręcić w prawo na Rejviz by szosą – nie korzystając tym razem ze szlaku rowerowego, którym jechałem poprzednio a stanowiącego pewien skrót, wspiąć się znowu na wysokość 810 m n.p.m.. Zjazd na Zlate Hory przez Dolni Udoli. W Konradowie wracam do Polski i przez Jarnołtówek, Pokrzywną, Łąkę Prudnicką docieram na zrujnowaną stację kolejową w Prudniku, której chyba jedynym atutem jest to, że posiada dość dobrze zakamuflowaną ścianę zewnętrzną budynku pomocniczego stanowiącą ubikację ….
Po 2 przesiadkach koło g 21.50 pełen wrażeń docieram do domu. Byłbym godzinę wcześniej gdyby nie właśnie godzinne opóźnienie wyjazdu pociągu z Gliwic – podobno w powodu robót torowych na linii E30. Jeden tor na pewnym odcinku jest wyłączony z ruchu.
Niektóre - nie tylko nocne obrazki z drogi:
• sarenki parę razy przede mną uciekły,
• gdzieś w polu oświetlone reflektorami pracowały maszyny – chyba przy zbiorze kukurydzy, ale z powodu ciemności nie zdołałem dostrzec,
• w wielu domach chyba przez całą noc zostawiają włączone telewizory co widać po poświacie okien,
• w kilku miejscach oświetlone licznymi zniczami widoczne z oddali cmentarze,
• załoga powoli mijających mnie radiowozów baczne mi się przyglądająca – zarówno w Raciborzu jak i w Czechach.
• Czesi na ogół w terenach wiejskich – a tylko takie mijałem – zostawiają na noc samochody przy drodze, mimo że na posesjach miejsca nie brakuje. Może nie chce im się otwierać bram?
• jako pierwsze na długo przed świtem – podobnie jak w Polsce pojawiają się na drogach samochody dostawcze z pieczywem
• Zaraz za Raciborzem istna „perfumeria”: dobrze nawożone gnojowicą i obornikiem pola napełniają nozdrza jakże swoistą wonią. Można by rzec, że o tej porze w ciemności pól nie było widać, lecz było je czuć. Oczywiście gwoli wyjaśnienia: moim zdaniem 1000 razy lepsze to niż smród blachosmrodziarstwa na ulicach i drogach.
• W Polsce zaraz po przekroczeniu granicy przywitały mnie duszące dymy z wypalanych zarośli – zupełny nonsens – nie mówiąc już o ryzyku pożarowym.
• W zasadzie cały czas jechałem na najniższym stopniu mocy lampki – na szosę zupełnie wystarcza a po 7 godzinach używania akumulator starczyłby na drugie tyle.
• Komfort jazdy z takim światłem jest bardzo duży mimo miejsc całkiem ciemnych – np. w lasach. W miejscowościach przy oświetleniu ulicznym nieraz ją wyłączałem pozostając przy Catey’u.
Ogólnie wyjazd bardzo udany. Oczywiście taka samotna jazda w nocy i do tego w obcym kraju niesie ze sobą pewne ryzyko i miała coś z szaleństwa, ale…warto było spróbować – tak to oczywiście oceniam po szczęśliwym powrocie do domu.
Anioł Stróż też przecież zawsze ze mną „jedzie” – a to na bagażniku, a to na kierownicy się przysiada – to się czuje…
Prędkość średnia nieduża, ale:
• pomimo dobrej lampki ciemności sprawiają, że jednak jedzie się bardziej asekuracyjnie,
• na kamienistym zjeździe ze schroniska Švýcárna średnia prędkość stale spadała,
• na zjazdach asfaltowych nie chciałem zbytnio się rozpędzać – błędem było zapakowanie wszystkiego do jednej sakwy, co pogarszało stabilność przy większych prędkościach.
Podany dystans obejmuje także odcinek dojazdowy do dworca w Katowicach oraz powrót ze stacji Chorzów Batory do domu.Wieszaki do powieszenia roweru umieszczono zbyt nisko a wstawienie roweru tak jak na zdjęciu nie daje właściwej stabilizacji – w pociągu ELF Kolei Śląskich
© TomekChorzowPociąg niezły (poza wieszakami na rowery), ale oczywiście naklejka „unijna” musi być…
© TomekChorzowW końcu tak ustawiłem rower przypinając go linką. Ciekawe, co by było gdyby rowerów było więcej…
© TomekChorzowW parku w Raciborzu. Ostatnie chwile przed wyruszeniem w drogę
© TomekChorzowPo północy na krótko w Czechach
© TomekChorzowPonowny wjazd do Czech
© TomekChorzowJeszcze ciemno – przed godziną 6
© TomekChorzowŚwit nad górami
© TomekChorzowNiesamowite kolory
© TomekChorzowHvězda – ruch nieduży – zwłaszcza o tej porze
© TomekChorzowWidok za siebie na przejechany już odcinek podjazdu na Pradziad
© TomekChorzowDrzewo usiadło na kamieniach
© TomekChorzowWidok na dolinę potoku Bílá Opava, którą wchodziłem z moją Rodzinką piechotą na Pradziad 29 sierpnia a więc całkiem niedawno
© TomekChorzowKolory późnej jesieni w Jesenikach
© TomekChorzowMaszt się pokazał
© TomekChorzowOvčárna – coraz bliżej do szczytu
© TomekChorzowKopuła szczytowa Pradziada
© TomekChorzowPetrovy kameny (1 446 m n.p.m.)
© TomekChorzowCoraz bliżej
© TomekChorzowA w dolinach chmury
© TomekChorzowSłonecznie….i zielono
© TomekChorzowBiała warstwa chmur
© TomekChorzowKilkaset metrów przed szczytem
© TomekChorzowOstatni zakręt a w głębi chmury…
© TomekChorzowSzczyt zdobyty
© TomekChorzowJakby nad wzburzonym morzem
© TomekChorzowSłońce oślepia
© TomekChorzowZjazd do schroniska Švýcárna
© TomekChorzowSchronisko Švýcárna ze szczytem Pradziada w tle
© TomekChorzowTaką drogą ostro w dół
© TomekChorzow3xJ: Jesień, jagody, Jeseniki
© TomekChorzowDlouhé Stráně
© TomekChorzowJeseniki
© TomekChorzowJeseniki
© TomekChorzowJeseniki
© TomekChorzowJeseniki
© TomekChorzowČervenohorské sedlo (1 013 m n.p.m.)
© TomekChorzowČervenohorské sedlo – hotele i wyciągi
© TomekChorzowSzosa z przełęczy Červenohorské sedlo w stronę Jesenika
© TomekChorzowSzeroka jezdnia, dobry asfalt, mały ruch
© TomekChorzowZlaté Hory – domki
© TomekChorzowTym szynobusem przyjechałem z Prudnika do Kędzierzyna – z boku napis (niewidoczny): Opolskie – tutaj zostaję
© TomekChorzowWe wnętrzu FLIRTA (EN75) dość wygodny wspornik do mocowania rowerów
© TomekChorzow
Kategoria >100 km, dłuższa jazda nocna, jazda całodobowa, z rowerem w pociągu
Kotań-Sanktuarium Matki Bożej z La Salette w Dębowcu-Tarnów
d a n e w y j a z d u
107.17 km
0.00 km teren
06:11 h
Pr.śr.:17.33 km/h
Pr.max:43.80 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author Reflex
Z rana w rzęsistym deszczu wjechaliśmy na Przełęcz Hałbowską by zjechać z niej po malowniczych serpentynach w stronę Kątów.
Po krótkim postoju w Nowym Żmigrodzie dotarliśmy do celu naszej pielgrzymki - Sanktuarium Matki Bożej z La Salette w Dębowcu.
Tutaj uczestniczyliśmy we Mszy świętej pod przewodnictwem arcybiskupa Celestino Migliore - nuncjusza apostolskiego w Polsce. Po raz pierwszy w Dębowcu też powitał się z pielgrzymami nowy biskup rzeszowski - Jan Wątroba.
W czasie Przeistoczenia wyjrzały nawet promyki słońca..
Po mszy świętej jeszcze pożegnanie z pielgrzymami, z którymi dane mi było dzielić wspólny czas przez te 4 dni - i w drogę powrotną.
Wpierw jednak zaopatrzyłem się jeszcze w "zapasy energetyczne" na w jednym z kramów odpustowych (u nas się mówi "budy odpustowe") po czym wyruszyłem w stronę Jasła. Przy wjeździe do miasta nawigacja zaczęła się już ostro domagać nowych źródeł zasilania toteż zrobiłem sobie mały popas na Rynku z zamiarem wymiany przy okazji akumulatorów, ale okazało się, że saszetki z nimi nie było tam gdzie się jej spodziewałem. Zacząłem ich szukać w bagażu i w końcu stwierdziłem, ze muszę z sakw wszystko wyjąć i rozłożyć na murku (na szczęście nie padało). Wypakowałem wszystko, rozwinąłem śpiwór, przetrząsnąłem brudne ciuchy. Wyglądałem chyba jak uliczny handlarz starzyzną :))), wzbudzając zainteresowanie przechodniów. Na koniec będąc już zdesperowany i zamierzając cofnąć się do Lidla w celu zakupu bateryjek znalazłem zgubę :).
Pojechałem dalej przez Wróblową, Błażkową, Jodłową, Ryglice. Gdybym w Ryglicach skierował się prosto na Tarnów to zdążyłbym na wcześniejszy pociąg, ale chciałem sobie jeszcze dołożyć i skierowałem się na Tuchów i dalej na Tarnów. Nie przypuszczałem, że odcinek do Tarnowa przez Łowczówek i Pleśną będzie aż tak pofałdowany. Na mapie droga biegnie niby wzdłuż linii kolejowej, ale w rzeczywistości są liczne ostre zjazdy i podjazdy. Niektóre musiałem pokonywać z przełożeniem 1/1. W efekcie wszedłem do hali dworca w Tarnowie o g. 19.05 czyli 5 minut po planowym odjeździe, spodziewając się, że przyjdzie mi czekać do ok. g. 20.50 na następny pociąg. Okazało się jednak, że mój był spóźniony o ponad 20 min. i dzięki temu jeszcze się załapałem. Potem w Krakowie skrócił 40 minutowy postój i nadrobił spóźnienie toteż ok g. 0.20 wysiadłem na stacji Chorzów Miasto całkiem planowo skąd zostały niecałe 2 km do domu.
Podsumowując te 5 dni mogę stwierdzić, że był to "wyjazd zdecydowanie udany".
Pielgrzymka miała bogaty wymiar duchowy również dzięki zaangażowaniu prowadzących księży saletynów: ks. Andrzeja i ks. Łukasza.
Poznałem wiele ciekawych i pięknych krajobrazowo miejsc. Zwłaszcza zafascynowały mnie odludnie i przez to na swój sposób majestatyczne tereny Beskidu Niskiego - jakże różnego w tym zakresie od Beskidu Śląskiego.
Wielką łaską był dla mnie ten czas. Jak zawsze w Rzeszowie i tym razem gościnnie i ciepło zostałem przyjęty.Na ostatnią noc niektóre rowery zawisły na konstrukcji dachu
© TomekChorzow...albo na drzewach
© TomekChorzow
Zwolnij! Rysie! - w drodze na Przełęcz Hałbowską © TomekChorzowBazylika mniejsza Najświętszej Maryi Panny w Dębowcu
© TomekChorzowPłacząca Matka Boża z La Salette
© TomekChorzowMiejsce modlitwy
© TomekChorzowWyróżniają nas pomarańcowe koszulki
© TomekChorzowostatnie chwile przed rozpoczęciem mszy świętej
© TomekChorzowTłum pielgrzymów nie zrażony pogodą
© TomekChorzowPodczas uroczystości w Dębowcu
© TomekChorzowWieńce dożynkowe zachwycają swoim kunsztem
© TomekChorzowPożegnianie z księdzem opiekunem naszej grupy
© TomekChorzowJasło - Rynek: w poszukiwaniu akumulatorków ukrytych w bagażach
© TomekChorzowKrzyż przydrożny
© TomekChorzowPrzydrożna kapliczka w drodze go Tuchowa
© TomekChorzowKapliczka w Jodłowej
© TomekChorzow
Na koniec jeszcze mapka całej trasy (bez dojazdu na dworzec do Katowic i powrotu ze stacji w Chorzowie do domu):
Kategoria >100 km, pielgrzymka, samotna wycieczka, z rowerem w pociągu
Tarnów-Rzeszów - dojazd na miejsce rozpoczęcia pielgrzymki
d a n e w y j a z d u
100.47 km
0.00 km teren
06:14 h
Pr.śr.:16.12 km/h
Pr.max:45.30 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1304 m
Kalorie: kcal
Rower:
Z rana w mżawce do Katowic. W Tarnowie wysiadłem z pociągu przy niezłej pogodzie. Skierowałem się znaną mi z 2004 i 2005 roku trasą przez Skrzyszów, Łęki Górne w stronę Pilzna a dalej przez Głobikową, Małą, Wolę Zgłobieńską w stronę Rzeszowa. Końcówka w narastającym deszczu i po ciemku. Bez nawigacji nie byłoby szans.Widok dworca kolejowego w Tarnowie od strony peronów
© TomekChorzowTarnów - dworzec kolejowy po remoncie
© TomekChorzowTakie zabudowania też się spotyka
© TomekChorzowPilzno - wieża kościoła pod wezwaniem Świętego Jana Chrzciciela
© TomekChorzowPilzno - Rynek w trakcie przebudowy
© TomekChorzowPodjazd w okolicy Głobikowej
© TomekChorzowZielone tło
© TomekChorzowMała - kościół pod wezwaniem Świętego Michała Archanioła
© TomekChorzowKapliczka w Broniszowie
© TomekChorzow
Kategoria >100 km, samotna wycieczka, pielgrzymka, z rowerem w pociągu
W mroźne popołudnie do Koszęcina
d a n e w y j a z d u
61.00 km
20.00 km teren
05:00 h
Pr.śr.:12.20 km/h
Pr.max:27.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Jantar
Już od dawna marzyłem by przejechać się do Koszęcina w zimowej scenerii – i dziś się udało :)
Wyjazd z Rynku w Chorzowie w samo południe. Wpierw do Bytomia w sprawach służbowych a potem tradycyjną trasą przez centrum Piekar, Kozłową Górę, Świerklaniec , Nowe Chechło, Żyglin i w las (między innymi drogą pożarową nr 6 – a jakże by inaczej) do Kalet i dalej. Zresztą ślad z GPS wszystko objaśnia.
Leśna droga przetarta. Brak liści i białe tło śniegu odcinające się od drzew sprawia, że widać lepiej niż w lecie. W pewnej chwili dorodny jeleń z wielkim porożem przeciął drogę kilkanaście metrów przede mną. Potem z boku dostrzegłem dwa następne. Niestety w takich sytuacjach nie zdąży się zrobić zdjęć…
Do Kalet wjechałem już po ciemku – niestety dni już takie krótkie... Zatrzymałem się przy sklepie, by zjeść mrożoną kanapkę, ubrać kamizelkę odblaskową i włączyć wszystkie posiadane lampki. Po załatwieniu spraw służbowych miałem pociąg „na styk” a jako, że nie chciało mi się czekać prawie 2 godziny na następny – zrezygnowałem z zajechania do siebie na działkę i ze złożenia zapowiedzianej wizyty kuzynowi.
Powrót z Koszęcina Przewozami Regionalnymi zdezelowanym kiblem w przedostatni dzień kursowania na tej trasie. Od niedzieli Koleje Śląskie. Zobaczymy co potrafią….
Wrażenia:
Piękna wręcz bajkowa zima. Śniegu w sam raz by odczuć jej klimat a jednocześnie na tyle, że jeszcze dało się jechać bez większego kłopotu. Jazda wprawdzie dość wolna, ale ileż frajdy daje ten świeży i czysty puch wzbijany spod kół i mróz na twarzy. Mroźne leśne powietrze – pełna wentylacja organizmu. Trzeba tylko pamiętać o ciepłych skarpetach i rękawiczkach. Z domu wyjechałem w jednej parze skarpet i w Bytomiu gdy zrobiło mi się zimno musiałem kupić „na szybko” na ulicznym straganie na Dworcowej dwie następne pary.
Reasumując: po prostu wspaniała przejażdżka, zachęcająca mnie do dalszego zimowego rowerowania.
<object width="425" height="350"></object>
<object width="425" height="350"></object>rower coraz bardziej oblepia się śniegiem
© TomekChorzowJezioro Nakło-Chechło zamarzło na razie częściowo
© TomekChorzowJezioro Nakło Chechło
© TomekChorzownad Jeziorem Nakło Chechło
© TomekChorzowna leśnej drodze
© TomekChorzow
<object width="425" height="350"></object>rower pod brzozą
© TomekChorzowrower pod brzozą - szczegół nr 1
© TomekChorzowrower pod brzozą - szczegół nr 2
© TomekChorzowrower pod brzozą - szczegół nr 3
© TomekChorzowrower pod brzozą w całej okazałości
© TomekChorzowna wyjeździe z drogi pożarowej nr 6 w Kaletach
© TomekChorzowrower czeka na przyjazd pociągu w Koszęcinie
© TomekChorzowprzed wejściem do wagonu trzeba go będzie nieco oczyścić by nie zrobić zbyt dużo świństwa...
© TomekChorzow
Kategoria samotna wycieczka, użytkowo, śnieg/lód pod kołami, z rowerem w pociągu